Menu rozwijane dostarczyły profilki

niedziela, 10 maja 2015

Od Revenge

Leżałam ukryta w trawie oblizując się po pysku. Ślinka sama napływała mi do pyska na widok smacznego łosia. Był ze trzy razy większy ode mnie, ale i tak zmieści się w brzuszku. Musi. To sprawa życia i śmierci. Powoli zbliżałam się do zwierzyny, lecz wciąż przylegałam ciałem do ziemi. Skupiłam wzrok na chodzącym obiadku i obnażyłam kły. Spięłam mięśnie, po czym wystartowałam jak torpeda. Widziałam rozmazany las wokół mnie. Tylko łoś zdawał się wyraźny. Zerwał się do biegu, choć i tak widać było, że się nie starał, jakbym nie była żadnym zagrożeniem. Przyśpieszyłam i naskoczyłam na jego zad, a on gwałtownie się obrócił i powalił na ziemię. Nie poddawałam się- wyskoczyłam przed siebie i natrafiłam na mocne kopyta zwierzęcia.
-I kto tu jest łosiem, łośku!- Warknęłam i potoczyłam się na ziemię, po czym szybko skoczyłam mu do gardła. Zwierz padł na ziemię, ale swoimi wielkimi rogami próbował mnie odpędzić. Pysk miałam utkwiony w jego tchawicy, ale przy tym samym skakałam jak nawiedzona, by nie dostać racicami lub porożem. Kurczowo trzymałam się jego gardła, tym samym rozdzierając je na strzępy. Wszędzie była krew, co tak mnie poruszyło, że aż wcale. W końcu łoś leżał odrętwiało na ziemi. Wydałam pisk zadowolenia i rzuciłam się na zwłoki.
-MIĘCHO, MIĘCHO, MIĘCHO...-Mówiłam, gdy miałam czym oddychać. Po jakiejś połowie godziny ze smutkiem stwierdziłam, że pozostały już tylko skóra i kości.
-Nie uśmiechaj się tak, okay?-Powiedziałam do kościstej twarzy łosia. Gdy się odwróciłam z powodu braku odpowiedzi ujrzałam jakiegoś wilka. Dziwnie znajomego wilka...
(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz