Menu rozwijane dostarczyły profilki

wtorek, 25 sierpnia 2015

Od Luki cd Rollan'a

Poszłam się ochłodzić do jeziora. Przyjemna, zimna woda otuliła mnie, niczym kołdra małe dziecko w łóżeczku. Przyjemne? Kurcze, rzadko robię coś dla przyjemności cielesnej. Prócz walki, ale w tym ciele nie mam szans na coś takiego. I to jest ból, prawdziwy ból... Kto to?! Zjawił się znikąd! Czy to...Rollan Znaczy alfa?! Szlag! Chociażby na chwilę się od niego uwolnić...''Jeśli ze mnie wyjdziesz to nie będzie już cię nachodził!Wynoś się!'' odezwała się Luka w mojej głowie. Zamknij się! Ty tu nie masz nic do gadania! I nie becz, bo to wkurzające! Mimo, że jesteś tylko w mojej głowie, to frustrujące!
-Przestań!- Krzyknęłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos. Luka napierała na mnie pazurami i kłami umysłu.-Słuchaj kochana, jak tylko z ciebie wyjdę,zabiję cię!Chyba, że się teraz uciszysz...!-Warknęłam na tyle cicho, by nie zauważył basior. Mimo, że był na drugim końcu jeziora musiałam zachować ostrożność.
(Rollan?Wena mi opadała -,-)

Od Sean'a cd Jasmin

Skoro już się odezwałem nie zaszkodzi tego zrobić po raz kolejny, jednak pozwolę sobie tylko na krótkie odpowiedzi. Już żadnych pytań z mojej strony. Trochę zbyt ciekawski jestem...Tak, na pewno. Zatrzymałem się, słysząc wołanie wadery. Odwróciłem się do niej przodem, ponieważ szedłem w przeciwną stronę. Chciałem powiedzieć ''czego chcesz?'', ale coś sobie obiecałem. Spróbowałem przekazać jej pytanie wzrokiem, ale ponieważ miałem tylko jedno oko do dyspozycji, było to trudnym zadaniem. Posłałem więc jej tylko pytające spojrzenie i stanąłem w bezruchu czekając na jej słowa.
-To...Powiesz mi, kim ty właściwie jesteś?- Spytała z małym wahaniem. Kim jestem? Wilkiem, to proste. Chyba, że ktoś woli nazywać mnie cyborgiem. Na końcu języka miałem odpowiedź dotyczącą mojego imienia, ale no cóż, jakby to powiedzieć...Głos mi zamarł? Nie zdołałem wydusić z siebie ani słowa. Spróbowałem po raz kolejny, ale zabrzmiało to tak cicho, że na pewno nie usłyszała. Ponowne próby były podobne, aż w końcu się poddałem i wyryłem na ziemi pazurem SEAN. Miałem nadzieję, że zrozumie przekaz, choć nie był on trudny. Wskazałem na wielkie litery widniejące na miękkiej ziemi. Spojrzałem na waderę, by zobaczyć jej reakcję. Nieco zmarszczyła pysk zapewne dlatego, że zastanawiała się czemu się nie odzywam. Ale to zbyt długa historia na opowiadanie. Z resztą mam wydusić tylko kilka słów, a nie całą książkę o mojej przeszłości. Na to pytanie trudno by było odpowiedzieć. Dlaczego się nie odzywam? Odpowiedź wymagała by następnego pytania, potem kolejnego, aż doszedłbym do początku mojego życia. Najlepiej byłoby zacząć od ''otworzyłem oczy i ujrzałem dziwną postać. Moją mamę''. Ale z resztą kto chciałby słuchać całego mojego życiorysu?
-Sean...-Powtórzyła dziwnym tonem. To nie było obrzydzenie, ale coś podobnego...Może usiłuje sobie przypomnieć jego znaczenie? Właściciela?
W słuchawkach rozbrzmiała kolejna piosenka. AC/DC Back In Black. Świetnie, teraz ta wadera będzie mi się z nią kojarzyło.''To wszystko?'' Chciałem zapytać. Jak gdyby zrozumiała mój przekaz i przedstawiła się.
-Jestem Jasmin.- Otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale zaraz je zamknęła. Zaskoczyłaby mnie, gdyby odpowiedziała ''Miło mi'', czy coś w tym stylu. Takie powiedzonka do niej nie pasowały...
(Jasmin?)

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Od Jasmin Cd Sean

- Im bardziej się rzucasz tym bardziej się pogrążasz - mruknęłam. Wilk popatrzył na mnie wzrokiem ,, A co ty nie powiesz ?...". Mimo to  nie przestawał gryźć.
- Okay... Powiesz mi kim jesteś jak cię uwolnię ? - zapytałam. Basior ochoczo kiwnął głową. Wyjęłam z jednej z kieszeni kołczanu mały sztylet i przecięłam jedną linę, potem drugą i trzecią... Jakoś się wyplątał, wstał i popatrzył na mnie. Wbiłam swój wzrok w jego ,,cyborgowe'' oko. Delikatnie świeciło na czerwono.
- Czemu patrzysz na moje oko ? - nagle zapytał. Głoś miał ochrypły jak stary dziadek. Zdziwiło mnie to bo wyglądał  młodo.
- A bo tak. Nie mogę ? - Na to pytanie już nie odpowiedział. Usiadł i zamyślił się nad czymś - Eeee... Miałeś mi powiedzieć kim jesteś... - również nie odpowiedział. I teraz sobie pomyślałam: ,,Co się będę produkować?''. Już miałam iść kiedy jego usta się otworzyły. Automatycznie się cofnęłam. Jednak zaraz je zamknął. Znów ruszyłam.
- Po co mam ci to mówić ? - Na Aragona ! Jak w ogóle można mieć tak ochrypły głos ? No cóż...
- Powinnam wiedzieć jak się nazywają członkowie watahy - oznajmiłam, ale wilk zamiast odpowiedzieć ruszył zadek i poszedł sobie. Yyyyygh...
- Czekaj ! - krzyknęłam...

Sean ? Wybacz, że takie krótkie

czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Rollan'a cd Luki

 Dziwna wadera, musi już iść. Tylko po co? Pewnie nie ma tu więcej rzeczy do robienia, niż chodzenie po tych terenach. A może rzeczywiście nie chce mi zawracać głowy? Wątpię, z resztą nie ma czym zawracać głowy.
Zdecydowałem się na szybki bieg. Przyda mi się, dawno tego nie robiłem. Zacząłem przebierać łapami w rytmicznym, żwawym tempie. Kierowałem się tak, by nie narobić łapami hałasu. Mimo to czasami wbiegałem na kupki liści. Tylko ten odgłos mi nie pasował. Śpiew ptaków, szum wiatru. Zdecydowanie nie pasował do teraźniejszości. Lato płynęło wolno i spokojnie, więc nie spodziewałem się, by na ziemi już leżały liście. No, ale cóż. W końcu jeszcze kilka tygodni i jesień. W sumie to liście mają prawo spadać już teraz. A z resztom nie będę sobie tym zawracał głowy. Przyśpieszyłem.
Biegłem już prawie godzinę, z każdą chwilą przyspieszając. Po raz kolejny przeskoczyłem nad zwalonym pniem. Pewnie po ostatnich burzach na ziemię spadło wiele potężnych koron pełnych liści. Zapach sosen i żyznej ziemi uspokajał mnie. Zniknął jednak, gdy z wielką ulgą wpadłem do chłodnej wody jeziora. Przez chwilę pływałem, pozwalając wykazać się łapom. Gdy wracałem otrzepałem się, przez co obracałem głową i zdążyłem zauważyć kształt przypominający wilka po drugiej stronie jeziora. Czy to...Luka?
(Luka?)

Od Sean'a cd Jasmin

Mój głos zabrzmiał chrapliwie, właściwie to półgłos. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, czego dokonałem. Odezwałem się. Odezwałem się po raz pierwszy od jakichś ośmiu miesięcy. Gardło rozbolało mnie pewnie przez to,że od tak dawna go nie używałem, nie licząc warczenia i syków. Bardzo upodobniłem się do zwykłego wilka, nie licząc, rzecz jasna metalowego ciała. Zachowywałem się tak jak dziki wilk, który boi się odezwać do drugiego. Uciekałem, bez odpowiedzi, bojąc się prawdy. Bojąc się tego, kim, a właściwie czym się stałem. Cyborg to tylko małe określenie tego, co przedtem robiłem.Zabijałem z zimną krwią niewinnych. Walczyłem o to, by czuli się dobrze, a sam zabijałem ich dla ich ''dobra''?
Szamotałem się, próbując wydostać z natarczywych węzłów. Plotły się wzdłuż mojej szyi, łap, brzucha, pyska... Zadała kolejne pytania. Czy ja na prawdę to zrobiłem? Odezwałem się?!!! Nie powinienem był, miałem dusić w sobie emocje, wszystkie krzyki, , nienawiść, pytania, ciekawość, chęć wyżalenia się, czy zwierzenia... To nie miało się tak potoczyć. Inni pewnie powiedzieliby,że to przecież tylko odezwanie się, ale dla mnie to coś o wiele więcej poważniejszego. Przysięgałem przed Nim samym, przysięgałem, by przestać sprawiać to ''dobro''.  Musiałem od nich się wydostać, gdy złamałem obietnicę. Złamałem przysięgę, po raz kolejny zabiłem. Uciekłem, po prostu uciekłem. Jak zwykły pies, który nie mógł wytrzymać w zamkniętej klatce cyrkowej, który nie mógł powiedzieć co o tym sądzi. Teraz taki sam los spotkał mnie... Nie mogę się odezwać, a raczej tego nie chcę. To bardzo dziwne tak się odezwać po tylu niemych dniach. Odważyłem się to zrobić...
-...czy ty w ogóle mnie słuchasz???- Usłyszałem warknięcie wadery. Spojrzałem na nią nieprzytomnym wzrokiem. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że leżę bezczynnie, pogrążony w myślach. Czy cały czas do mnie mówiła? Trudno... Spróbuję przegryźć liny... Wsadziłem kawałek sznura do pyska i zacząłem otwierać i zaciskać szczęki. Nie wiele to dało. Pewnie jakiś bardzo mocny sznur. Tak, na pewno. Lina jest przecież mniej trwała od sznura,chyba, że to rzeczywiście bardzo wytrwała lina. Mniejsza z tym, ja próbuję się wydostać, a w tym samym czasie zastanawiam się, czy to lina czy sznur??? Świetnie, jeszcze nie potrafię się skupić...
-Tak łatwo jej nie przegryziesz.- Parsknęła wadera. Kim jesteś? Chciałem spytać. Czego chcesz? O co ci chodzi?
Ani jeden, nawet najmniejszy pisk nie wydostał się z mojego pyska. Wlepiłem tylko wzrok na wilka, od którego zależało, czy jestem wolny, czy nie. Może i udałoby mi się z tego wyplątać, a raczej na pewno, ale nie mogłem się ruszyć. Paraliżująca lina? Nie, na pewno nie...
(Jasmin?)

środa, 19 sierpnia 2015

Od Jasmin Cd Sean

Wilk skoczył do przodu i zaczął biec. Ruszyłam za nim. Nagle skręcił ostro. Z rozpędu dalej biegłam prosto. Wbiegłam w niewyraźną ścieżkę między drzewami. tylko po to aby potem biec śladami poprzedniego wilka. Biegłam tak chwile gdy go znów zobaczyłam. Automatycznie z powrotem wbiegłam między drzewa. Starałam się go dogonić. Gdy mi się to udało, wyprzedziłam go tak, a by potem w spokoju usiąść wyjąć strzałę i zaczekać aż przybiegnie. Tak też zrobiłam. Wybiegłam przed niego (oczywiście będąc między drzewami) i usiadłam na ziemi. Wyjęłam strzałę i przywiązałam do niej linę. Napięłam łuk i strzeliłam w drzewo na przeciwko. Lina była długa więc luźno leżała na ziemi. Jej koniec złapałam w zęby i zaczęłam czekać aż wilk przybiegnie. Jest. Kiedy był niecały metr od sznura szubko go napięłam przez co basior się potknął i najzwyczajniej w świecie upadł. Zaczął się rzucać. Puściłam linę więc się w nią zaplątał. Szybko podbiegłam do niego. Gdy mnie zobaczył krzyknął:
- Znowu ty ? Nie wierzę ! Czego chcesz ?!
Zignorowała te pytania.
- Kim jesteś ? Co robisz w watasze Rollana ? - Zapytałam. Jakoś nie czuję się Alphą więc powiedziałam ,,watasze Rollana''. Spojrzałam na niego wzrokiem wścipskiej (ludzkiej) 3-latki...

Sean ?

wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Luki cd Rollan'a

A więc nie mowa, powiadasz? Śmieszne, trochę podobny do Luki. Strachliwy, jednak potrafi się uprzeć, mało mówi. Tutaj akurat Luka nie ma wyboru.
Zaraz, co to ma być? Czuje obecność innego demona... Czyżby Rollan nim był? Nie wygląda, ale ja też... Może założył watahę, by później sprowadzić na nich demony i duchy? A może to nie on założył tę watahę? To niby dlaczego jest alfą? Mianowano go? Bo na skłonnego do wyzwania alfy to on raczej nie wygląda. Bystry wzrok, skupiony wyraz twarzy. Jest raczej zbyt ''mądry'' na wyzywanie alf. Może i lubi się bić, ale wiedziałby, że stado może wesprzeć dawnego alfę. A może też stanąć po jego stronie, chcąc pozbyć się starego wilka. Tak, na pewno został wybrany lub założył tę watahę. Nie, założyć chyba też jej nie mógł, bo na pewno nie nadałby takiej nazwy. Ona w ogóle do niego nie pasuje, bardziej oś w stylu ''Wataha Ogromnej Wiedzy'', czy coś takiego. Coś...Kujonowskiego. Chyba,że ktoś podsunął mu nazwę pod nos, albo kazał mu taką dać, ale na to nie wygląda. Po prostu go wybrano. Tylko dlaczego niego? Po co komu przywódca-mądraś? Będzie się tylko wymądrzał i nic więcej. Strzelał przemowami i pouczeniami w stylu '' to mogą zrobić tylko bardzo mądre wilki''-i- zmierzyłby wzrokiem tego kogoś, pokazując wyraźną pogardę w oczach. Chociaż mógłby być z niego też dobry taktyk i wódz. Może jest też silny, lub potrafiłby pokonać sprytem i podstępem. To bardzo ważne cechy. Nawet ważniejsze od muskulatury... Nie, on nie może być demonem... Nie może mieć jego krwi w żyłach... W tej chwili coś błysnęło za drzewami. Coś ciemnego... Spróbowałam odtworzyć obraz w umyśle, tyle że wolniej i dokładniej. Szara czaszka, czarne futro. Przecież to Hanabira! Dostrzegłam jej zarys w cieniu drzew. Posłałam jej gniewne spojrzenie i zaraz odwróciłam się z powrotem do basiora.
-Ja już chyba muszę iść...A po za tym to nie chcę przeszkadzać...-Marna ta moja wymówka, ale musi wystarczyć. Wyminęłam wilka i zaczęłam się przedzierać przez krzewy i drzewa. Nie brakowało też różnej wielkości paproci, kłujących  w oczy. Niezłą sobie wybrała kryjówkę. Zatrzymałam się dopiero, gdy ujrzałam przed sobą czarne smugi, oplatające tego samego koloru ciało.Wyszczerzyłam kły i omiotłam wzrokiem demona.
-Co ty sobie myślisz?! Nie możesz się tak nagle zjawiać z zamiarem porozmawiania ze mną ty debilko!-Wywarczałam półgłosem. Hanabira  przekręciła łeb i pustymi oczyma zmierzyła mnie, po czym zaczęła syczeć w dobrze znanym mi języku, również jedynym,  jakim mogłyśmy się teraz porozumiewać.
'' Jeśli masz zamiar mnie opie*rzać nawet teraz, to nie mam zamiaru ci tego przekazać''-brzmiały syki, pochodzące nie z tego świata, przynajmniej nie z istoty pochodzącej z niego. Poczekała, aż się uspokoję i dopiero wtedy zaczęła kontynuować.
''Wielki Pan umiera''-zaśmiała się szyderczo, idąc w moje ślady-'' Wszystkie czternaście królestw w Pierścieniu zebrało się, by go uzdrowić. Wzięli swoją służbę, w której czają się demony. Mamy zamiar im w tym przeszkodzić i nam się uda. Muszę już iść, by pomóc sporządzić dokładny plan''- zniknęła. Świetnie, więc jeszcze będzie bitwa, a może nawet wojna? Tyle, że beze mnie...
(Rollan?)

sobota, 15 sierpnia 2015

Libby Odchodzi!

Imię: Libby
płeć: Wadera
Wiek: 4 lata,nieśmiertelna
Charakter: Libby jest szalona, ma poczucie humoru. Kocha zabijać, bawić się krwią, zadawać ból. Nie jest miła. Jest agresywna, ale lojalna. Trudno zdobyć jej zaufanie, a nawet można powiedzieć, że to nie możliwe. Jest brutalna i niezależna. W ułamku sekundy skoczy na ciebie i podetnie gardło. Jest psychopatką. Nie wiele wilków może ją znieść. Jej sumienie nie działa jak należy. Nie nawidzi, jak się jej rozkazuje.  Nie przejmuje się cierpieniami innych wilków, tylko jeszcze im dogryza. Czasami pomoże, chociaż nie spodziewaj się tego. Nie kocha, jest chamska. Często pakuje się w kłopoty, ale nie szuka pomocy. Niebezpieczeństwo ją nie obchodzi. Kocha ryzyko, bez niego nie byłoby żadnej zabawy. Mimo tych wszystkich ''zalet''  jeśli jej zaimponujesz potrafi okazać się pomocna, a nawet posłuszna. Jest po prostu inna, mało osób zna ją z innej strony. Poza tym czasem da sie z nia pogadać. Często udaje że jest aktorką
Historia: Gdy była mała została porwana. Z dala od bliskich, rodziny, siostry... Wiele lat ją więziono i głodzono. Żyła w brudnej klatce, bez jedzenia wody i najbliższych. W końcu udało jej się uciec. Gdy wróciła do watahy, nikogo nie zastała. Gdzie nie gdzie były zgniłe ciała. Wywąszyła trop siostry i pobiegła za nią. Tak trafiła tutaj.
Umiejętności: Libby jest sprytna i zwinna. Potrafi wyjść z ogromnych tarapatów. Jest silna i szybka. Jej kły są jak miecze, które miażdżą nawet kości. Porusza się bezszelestnie. Ma demona, którego nie zawsze kontroluje.
Moce: Potrafi zmieniać w popiół różne zwierzęta, sprawia, że ktoś się dusi. Potrafi dostać się do umysłów innych i wprowadzić w błąd. Gdy wpada w szał zabija wzrokiem. (Jako demon może też wytwarzać ogromny ból,który nie zabija, lecz trwa), oczywiscie zamiana w demona ( jako demon moze kontaktowac sie z innymi potworami ), może również przybierać kształt innego demona, z którym nawiąże kontakt, a co za tym idzie, jego moce.
Żywioł: Śmierć, umysł, ból.
Cechy charakterystyczne: Czarny kapelusz.
Stanowisko: Morderca
Motto: Umiesz liczyć? licz na siebie.
Partner: może kiedyś... hehe
Rodzina: Shontaya
Klan: Kyuubi
Talizman: Nie wieży w takie rzeczy.
Nora: tajemnica
Inne zdjęcia: Demon
Spadek: 200 KR
właściciel: Dancia :*

Żegnaj Libby i zapraszamy powonownie :<


Od Kamiko

Las o tej porze roku był piękny. Wszędzie słychać było śpiew ptaków, szum drzew... Lubiłam wieczorami patrzeć w niebo, gwiazdy i słuchać koncertu świerszczy. Właśnie była taka noc. Położyłam się na miękkiej trawie i patrzyłam na otaczający mnie świat. Było niesamowicie...
Nie. Wszystko było by niesamowite, gdyby nie jeden szczegół. Położył się na mnie jakiś wilk! On mnie kurna nie widzi czy co?!
- Możesz łaskawie ze mnie zejść? - Warknęłam w futro owego wilka. Przekręcił głowę i spojrzał na mnie. Za chwilę obrócił ją tak jak była wcześniej i nic! Zaczynałam tracić cierpliwość. Chwyciłam łapą wilka i poraziłam go. Nie była to duża moc ( nie chciałam, żeby mu się coś stało, ale jednak żeby zabolało ) jednak wystarczyła. Wilk Odskoczył natychmiastowo. Zaśmiałam się.
- O co ci chodzi?! - warknął. - to bolało!
- Domyśl się sam. A jeszcze jedna rada. Jak ktoś cię grzecznie prosi abyś z niego zszedł, posłuchaj go - zaśmiałam się ponownie i na pożegnanie poraziłam wilka raz jeszcze. Tak po prostu. Następnie zmieniłam się w ptaka i odleciałam. Gdy się w końcu znudziłam lataniem byłam już dobre kilka kilometrów od tamtego miejsca. Wylądowałam na ziemi i znów zmieniłam się w wilka. Spojrzałam przed siebie i co? stoi przede mną ten sam wilk co wcześniej z równie głupią miną jak moja w tej chwili.
( Ktoś? )

piątek, 14 sierpnia 2015

Od Sean'a cd Jasmin

Okay, co to za wadera? Siedzi i siedzi, jakby nie zrozumiała, że ma się wynosić. Strasznie uparta. ciekawe, jak znalazła się na tym terenie. Chyba że...chyba że należy do mojej watahy, ale to mało prawdopodobne. Kątem oka obserwowałem nieznajomą, ale wydawała się niezbyt chętna mnie zranić. Wyglądała raczej jak lis- sprytna i wiedząca, jak coś komuś ukraść. Jednak pozory mylą... Oblizywałem i gryzłem to, co pozostało po mojej uczcie.  W końcu przestałem na nią patrzyć w ogóle. Po chwili podeszła do mnie i spytała się, dlaczego warczę. Jest wilkiem, a nie wie co to warczenie? Wstałem, ponieważ cały czas leżałem na ziemi. Gdy po raz kolejny się przybliżyła i stała prawie na kościach odskoczyłem w bok z piskiem i przyglądałem się jej badawczo. Obwąchała kości, ale szybko podniosła głowę. Przestałem już warczeć, co najwyraźniej sprawiło jej satysfakcję.  Zrobiłem krok do przodu. Po niecałej sekundzie wadera też tak zrobiła, jednak jej ruch był ogromny, przeszła nad moją zdobyczą! Znowu zacząłem warczeć, ale wadera dalej się przybliżała. Dopiero, gdy była jakiś metr przede mną, to się zatrzymała. Poczekała, aż przestanę warczeć i ponownie się zbliżyła. Ostrożnie wystawiłem łapę do przodu, potem drugą. Jednak gdy wadera zrobiła kolejny ruch ruszyłem pędem przed siebie. Zaskowytałem, jak zraniony pies i przyśpieszyłem. Gdy spojrzałem za siebie ujrzałem zbliżającą się waderę. Co ona chce tym razem? Przecież już się znamy, wystarczy! Zrobiłem ostry zakręt, gdy mnie doganiała, ale to dało mi tylko trochę przewagi. Najwidoczniej nie zamierza odpuścić. Przyśpieszyłem, a moje serce zaczęło bić szybciej.
(Jasmin?)

Od Rollana cd Luki

-Całkiem możliwe...Czy już się zadomowiłaś?-Spytałem z zaciekawieniem. Zwykle trzeba na to od tygodnia do trzech, ale ta wadera wyglądała jakoś... Zachowywała się, jakby była u siebie. To trochę dziwne, ale no cóż...każdy wilk odbiera inaczej zmianę otoczenia. Gdyby to było tak łatwe, to ogromna ilość wilków zmieniłaby swoje watahy, czy tereny na których mieszkają, ponieważ łatwo by im było zapoznać się ze wszystkim.
-Wszystko jest tutaj nowe, ale czuje się okay.-Odpowiedziała cicho, lecz nie strachem. Przez chwilę tkwiłem w zamyśleniu, ale szybko ocknąłem się z fantazji.
-A czy wiesz, jak nazywa się taki...małomówny wilk?Chyba basior, ale tylko tak zgaduje.-Spytała. Małomówny wilk...Ach tak! Pewnie chodzi jej o Seana, to bardzo małomówny wilk...
-Ma na imię Sean, tak pisze na jego słuchawkach i kawałku, nie wiem jak to nazwać...zbroi? Wiesz, to taki jakby cyborg, chyba nic nie mówi...- Wytłumaczyłem. Trudno opisać Sean'a. Wiem tyle, że jest to cyborg,''nie mowa''  i jest trochę bojaźliwy. Woli chyba swoje towarzystwo... O, no i lubi muzykę... Chyba maszyny to dla niego lepsi przyjaciele, niż my- wilki.
(Luka?)

Towarzysz Luki!


Imię: Hanabira
Wiek: Istniała od zawsze
Talizman/przedmiot: Brak
Wilk: Luka

Blokada

Usunęłam blokadę kopiowanie, można już spokojnie brać formularz : >

od Luki do Rollana

-Witam.-Powiedziałam do nieznajomego wilka. Jeszcze krył się w ciemności, ale gdy tylko się poruszył stado ptaków umknęło z konarów drzew,tuż nad nim.
-Nie przestawisz mi się?-Spytałam słodkim głosem. Ciekawe, jak wygląda jego nędzne ciało. Muszę się kryć w tym ciasnym garniturze z Luki,co okropnie mnie wkurza. Nie mogę znikać jej ciele,to okropne uczucie. Teraz pewnie bym się pojawiła za wilkiem i powalczyła z nim, zapewne nie długo, ale w tym ciele jestem bardzo słaba. Ograniczona do zdolności wilka i paru swoich sztuczek.- Nic ci ie zrobię, no chodź tu!-Zawołałam. Chciałam jak najszybciej poznać swoich nowych ''przyjaciół''.
-Okay, jeśli nie chcesz, to nie musisz. Ja cię do niczego nie zmuszam.-Oznajmiłam łagodnie, po czym się odwróciłam i poszłam w drugą stronę. Wilk jeszcze przez chwilę siedział w ukryciu, po czym popędził w głąb lasu, dokładnie w przeciwnym kierunku ode mnie. To było dziwne spotkanie...
Wszędzie te drzewa i ani jednej żywej duszy? Przez ponad trzy godziny biegu nie znalazłam ani jednego stworzenia, prócz mnie i ptaków? Tylko je teraz słyszę...Jedno jest pewne, będę musiała popracować w tym ciele nad kondycją, inaczej nici z moich planów. Zmachałam się przez te trzy godziny, jakbym właśnie przebiegła Anglię naokoło. Zbyt dawno nie gościłam w sobie czyjegoś ciała. Wyszłam z wprawy, albo ten wilk był wyjątkowo niezdarny. Pierwsze dwadzieścia sekund były na prawdę szybkie, ale później było coraz gorzej. Pod koniec już prawie truchtałam...
-Wystraszyłeś mnie!-Podskoczyłam i otworzyłam szerzej oczy. Nie łatwo zaskoczyć demona, a tu, przede mną nagle pojawił się wilk. Cały brązowy, skądś go kojarzę...
-Witaj, Luka.- Powiedział basior i się uśmiechnął. Skąd on znał moje imię? Zaraz, zaraz...Czy gdy dołączałam do watahy on czasem nie był przy mnie? Tak, to on!
-Jesteś...Rollan?-Spytałam nie pewnie, ale w rzeczywistości miałam inne pytanie na końcu języka.
(Rollan?)

środa, 12 sierpnia 2015

Powitajmy...


Imię: Luka
Płeć: Wadera
Wiek: 6 lat, nieśmiertelna
Charakter: Luka jest nieśmiała, lecz nie brak jej odwagi. Zachowuje się co najmniej dziwnie. Zwykle niewinna i małomówna, lecz ma też swoje zdanie. Stara się być miła. Jest spokojna i cicha. Często oddzywa się mrocznymi lub dotyczącymi śmierci słowami. Woli swoje towarzystwo.
Historia: Ała, jak boli... Zawyłam z bólu, mimo, że dopiero co otworzyłam oczy wiedziałam, gdzie jestem. Wiedziałam, co chcą ze mną zrobić i wyciągnąć ze mnie. I nie będą to tylko i informacje.
-Powiedz no, Ai, dlaczego Luka? Dlaczego akurat ona?- Spytał męski, donośny głos. Słychać było nieopanowane obrzydzenie i nienawiść, lecz głos brzmiał opanowanie. Podniosłam wzrok, by spojrzeć na basiora. Obok niego stała nieco wyższa ode mnie ciemna wadera. Miała konsekwentny i pełen obrzydzenia wzrok. Jednak była w nim iskierka nadziei. Nadzieja nic nie daje, liczy się tylko to, co się stanie.
-Kto to Ai, jestem Luka!-Krzyknęłam.- Bracie, co ty wygadujesz!?-Krzyknęłam głośniej. Sprawiłam, by sztuczne łzy spływały po moich policzkach i pysku. Przybrałam bojaźliwy i błagalny wyraz twarzy. Ałłłł! Chole*a, wszędzie rozsypali korę lipy z święconą wodą! Szlag! 
-Nas nie nabierzesz na te swoje gierki, Ai! Wiemy, że opętałaś Lukę, wiemy, że ich zabiłaś! Słuchaj, wiemy do czego jesteś zdolna, ale ty nas nie doceniasz!-Warknął. Łzy przestały kapać na ziemię, a skruszony grymas zmienił się na pełen nienawiści, przecinający na wylot wzrok i równie groźny wyraz twarzy.
-Igrasz z ogniem, demonie!- Potwierdziła wadera.
-To prawda, igram z ogniem.-Powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się krwiożerczy uśmieszek.-Ale ja to przeżyje, a wy nie!- Wysyczałam.
-Ciekawe jak, wszędzie rozsypaliśmy wodę święconą i korę lipy!Pewnie boli, prawda?-Spytał słodkim głosikiem basior. Skinął głową na swoją towarzyszkę, a ta wyszła z pomieszczenia.-Wiemy, jak pokonać demona. Wiemy, jak ocalić Lukę, wiemy, jak zgładzić ciebie! Wiemy, że demony przybierają postać innych i zabijają właścicieli podobizny, albo opętują niewinną osobę! Wiemy, gdzie jest wasz słaby punkt, jak z wami walczyć i to my zapobiegniemy wszystkiemu! Znajdujesz się w środku koła z kory i wody święconej, twoja dusza płonie, lecz nie umiera! Ból nie do zniesienia, lecz nawet tak ogromny został stworzony po to, by zadać cierpienie,a nie zabijać. By jak najdłużej torturować bez konsekwencji!-Ciągnął. W tej chwili do pomieszczenia weszła wadera. Trzymała w pysku księgę z runami.
-Odprawicie egzorcyzmy?-Prychnęłam. Nie otrzymałam odpowiedzi. Przyglądałam się w milczeniu, jak otwierają księgę na właściwej stronie i zaczynają czytać pradawne słowa. Zawyłam z bólu i skurczyłam się na ziemi. Zaczęłam się po niej tarzać, nie mogąc opanować bólu. Chcą mnie wyciągnąć z ciała Luki, ale nie uda im się to! Zaczęłam się robić czarna, a zamiast futra na czaszce miałam kość. Przeistaczałam się w swoje prawdziwe oblicze, w którym jestem o wiele potężniejsza i nie muszę się już kryć w tym marnym ciele. Wychodziłam z niego powoli. Najgorsze jest to, że teraz będą mogli mnie zgładzić ja cierpię, a Luka nic nie czuje! Demona można zabić tylko gdy wyjdzie z ciała opętanego starożytnymi runami, przy tym nie szkodząc opętanemu. Można też zabić czystym srebrem z specjalnej broni, jednak wtedy cierpią oboje i oboje są wysłani do piekła. Jednak takiej broni wykonano tylko 7 sztuk. Basior patrzył, jak wadera czyta runy.
W pokoju trzęsły się meble, a światła lampy migotały.
-To ma za dużą moc!-Wrzasnął basior. W tej chwili okno otwarło się z trzaskiem, jednak wadera nie przestawała czytać. Ból stawał się coraz większy. Jednak nagle spostrzegłam ogromną szansę. Wiatr zdmuchnął ochronną barierę, jaką tworzyła kora lipy i woda święcona, dzięki czemu mogłam już się swobodnie poruszać. Jednak z takim bólem na barkach nie było to zbyt łatwe. Postanowiłam więc poczekać, aż uwolnią mnie od jej ciała, a wtedy zaatakuję. Będę o wiele silniejsza. Pewnie nawet nie zauważyli, że już nigdzie nie ma rozsypanego proszka, który trzymałby mnie w więzieniu. Po chwili poczułam się taka wolna. Wolna od sześciu lat! Cudowne uczucie!
-No, to teraz się zabawimy!-Wrzasnęłam nie pochodzącym od ludzi ani zwierząt głosem. Nie przypominał nawet tych z filmów fantastycznych czy horrorów. Podniosłam łapę i podcięłam gardło obu z wilków. Wszystko przestało się poruszać, a wiatr przestał wiać. Nawet lampa zaczęła normalnie świecić. Wniknęłam ponownie w ciało Luki.
-Następnym razem nie wybierajcie opuszczonego budynku. A, no tak! Zapomniałam, następnego razu już nie będzie!
Umiejętności: Potrafi czytać zaklęcia i jest dość szybka.
Moce: Potrafi rozmawiać ze zmarłymi i demonami, gdy wyjdzie ze swojego ciała jest ogromnie silna i szybka, ma też wtedy większą wytrzymałość i więcej mocy. Ma też kilka sztuczek w zanadrzu.
Żywioł: To demon (ale nikomu o tym nie mówi).
Cechy charakterystyczne: kokardka na ogonie, czerwony krzyż (jedyne co widać po demonie), czasami jej oczy stają się całe czarne. Dzieje się to wtedy, gdy ktoś czyta runy lub wymawia imię jakiegokolwiek z bogów.
Stanowisko: Szamanka.
Motto:,,I nie ważne, że świat na którym przyszło Ci żyć lepszym wydawał się być...
Nieważne, że wszyscy na górze gryzą się, a Ty nigdy nie korzystasz tam,
gdzie dwóch bije się...
Nieważne, że kiedy przysypie Cie wyciągniesz obie ręce, zanim znajdą ktoś obetnie Ci je...
Nieważne, że każdy ma tu swoje zdanie, Ty masz swoje słowo rozczarowanie...
Z małej chmury duży deszcz, z dużej chmury mały deszcz.
Nazywaj sobie to jak chcesz..."
Partner: Nie szuka.
Rodzina: nie ma.
Klan: Durara
Talizman:http://lunamarket.redcart.pl/templates/images/description/4572/Image/ozdobniki/bizuteria/krzyz-egipski-ankh-gotycki-naszyjnik_3.jpg
Nora:Nie mówi, gdzie jest.
Inne zdjęcia: Jej prawdziwe oblicze: http://img13.deviantart.net/4184/i/2014/102/0/e/dead_ground_by_whiluna-d7bqler.png
Głos: https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=ga94wVeFBac
Spadek: 200KR
Właściciel: SallyMoon

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Blog zawieszony, otwarcie za 3dni :> w tym czasie możecie wysyłać formularze wilków i pierwsze opowiadanie :)
~~Ascanday

niedziela, 19 lipca 2015

Od Jasmin Cd Sean

Stanęłam przed nieznajomym wilkiem. Zaczął warczeć i chwalić się swoimi kłami i ujadać. Jego oczy wyraźnie mówiły żebym stąd poszła. On chyba nie wie, że należymy do tej samej watahy, pomyślałam. Zrobiłam krok do przodu, a on wykonał ruch jakby chciał się na mnie rzucić. Cofnęłam się. Moją uwagę przykuła metalowa łapa wilka. Nie wiem czy to miało służyć za protezę czy tak po prostu, ale to nie była jedyna metalowa część jego ciała. Zauważyłam również, że ma przy sobie słuchawki. Przyjrzałam im się i mimowolnie zbliżyłam się pytając :
- Czego słu... - nie dokończyłam, bo rzucił się na mnie. Upadłam na ziemię, a gdy chciał na mnie skoczyć szybko go odepchnęłam i wstałam. Jego metalowa łapa uderzyła o ziemie z hukiem. Dopiero teraz zauważyłam, że on po prostu bronił swojej zdobyczy. Sarna, która tam leżała była cała we krwi. Kiedy basior się podniósł i zobaczył, że przyglądam się jego zwierzynie natychmiast złapał mnie za nogę i odrzucił na bok, a sam zaczął zjadać sarnę. Gdy się podniosłam z ziemi usiadłam i czekałam, aż zje. Gdy już skończył rzucił mi tylko jedno spojrzenie i zaczął oblizywać kości.
- Kim jesteś ? - zapytałam cicho, ale wystarczająco głośno by mnie usłyszał. Mimo to nie odpowiedział tylko dalej oblizywał kości. Powtórzyłam trochę głośniej i nadal nic. Podeszłam trochę i już słyszałam warczenie.
- Czemu tak ciągle warczysz ? - spytałam, a on spojrzał na mnie. Jego wzrok mówił, że to jego jedzenie, że sam je upolował i żebym stąd poszła. Natomiast ja odpowiedziałam mu wzrokiem : ,,Ja się tak łatwo nie poddam''. Mimo warknięć podeszłam tak blisko, że jakbym chciała to mogłabym zabrać jedną, może ze dwie kości dla siebie...

Sean ?

sobota, 18 lipca 2015

Jak zauważyliście, wreszcie ogarnęłam rozwijane menu ( męczyłam się trzy godziny więc doceńcie ;-; ) Ale jest bałagan w zakładkach więc postaram się wszystko naprawić w ciągu najbliższych 2-3 dni :)
~~Ascanday

wtorek, 14 lipca 2015

Zachciało mi się kolejnych zmian xD

Jak sam tytuł wskazuje, wasza kochana Ascanday wymyśliła sobie, że klany teraz będą mieć swoje tereny, które ( jak w końcu to ogarne ;-; ) będą jakby w tej samej zakładce ^^'' Wiem pewnie nie wiecie o co chodzi, ale będzie piknie ^^ Mimo wszystko zakładka ,,tereny" nie zniknie, będą to miejsca watahy. No więc proszę przywódców klanów o podanie mi linków do chociaż kilku obrazków terytorium ^^ kto pierwszy ten lepszy! :D
~~Ascanday

poniedziałek, 13 lipca 2015

Od Seana

Szybciej,szybciej... Nie dogonię jej w takim tępię!Szlak,drzewo! Na szczęście na tyle spróchniałe,że się złamało,a nie odepchnęło na bok. Trzeba przyśpieszyć,a nie wpadać na każde drzewo! Zmusiłem łapy do szybszego biegu. Mechaniczna uderzała o ziemię z łoskotem,który był słyszalny nawet w oddali. Kolejne przyśpieszenie,niespodziewane runięcie w dół. Zacząłem spadać w dół skarpy,ale zatrzymałem się na jednym z drzew. Bez zastanowienia  otrzepałem się z ziemi,liści i ziemi. Naprężyłem mięśnie i skoczyłem ile sił do góry.Wylądowałem po jakichś 3metrach,po czym wykonałem kolejny,lecz mniejszy skok i począłem biec. Biegłem pod górkę,aż dotarłem na płaszczyznę. Biegłem ile sił,widząc znaczną odległość między mną a sarną,ogromną sarną. Dudnienie moich łap stawało się coraz bardziej przyśpieszone i bardziej krwiożercze. Chciałem rozszarpać już powód mojego zmęczenia,ale byłem już blisko bardzo blisko. Chciałem przedłużyć nagrodę,i choć mogłem-nie skoczyłem na sarnę.To był wielki błąd. Po raz kolejny nie zauważyłem drzewa i wpadłem na nie. Tym razem konar był rozdwojony i mój pysk utkwił pomiędzy jednym a drugim. Sarna zatrzymała się i przybliżyła,jakby chciała ze mnie drwić i jednocześnie sprawdzić,czy czasem się nie wydostanę. Zacząłem kłapać szczękami,kręcić głową i ujadać tak,że moja ślina kapała na wszystkie strony. Za bardzo pragnąłem zatopić w jej karku moich kłów.Za bardzo pragnąłem jej mięsa,jej śmierci. Smaku jej krwi.Zacząłem się szamotać,nie mogąc wydostać się z uścisku. Nagle wyskoczyłem do przodu prawie dosięgając sarny,która momentalnie się wystraszyła i nieco oddaliła. Mimo to dalej byłem po kark w konarach. Spróbowałem się wydostać z drugiej strony-tylne łapy położyłem skurczone na pniu,tak jak przednie i spróbowałem je rozprostować. Po kilku sekundach nie wytrzymałem. Zacząłem walić łapami o pień drzewa i gryźć go,by się wydostać. Nagle usłyszałem głośny trzask złamanej gałęzi,a raczej pnia.Uwolniony powoli stanąłem na miejscu,gdzie został złamany pień i zacząłem otwierać i zamykać pysk. Warczeć i pokazywać swój głód. Wszędzie był proch. Mienił się w świetle słońca,które przenikało przez liczne gałęzie. Ku mojemu zdumieniu sarna nigdzie nie uciekła-dalej tu stała.Oblizałem się i powoli zacząłem zmierzać w jej kierunku.Gdy zorientowała się,co się dzieje,było już za późno. Siedziałem na niej patrząc,jak dusi się własną krwią i krzyczy głośno z bólu i strachu. Mimo,że jej nie ugryzłem ani nic,skoczyłem na nią,a jej żebra się połamały,a płuca przepełniły krwią. Nagle przede mną pojawił się jakiś nieznajomy wilk. Przeskoczyłem nad zdobyczą,by jej bronić. Nie miała szans ani sił na ucieczkę,więc nie miałem się czego obawiać. Obnażyłem kły i zacząłem syczeć złowieszczo. ''To jest mój teren i moje mięso!Nie zbliżaj się,bo pożałujesz!''-tłumaczyły moje syknięcia i warknięcia ostrzegawcze.
(Ktoś?)

Od Rollana cd Shontay

-Chyba już zaczynam rozumieć,o co tu chodzi...Trzeba znaleźć pozostałe wilki,które się ruszają.-Powiedziałem. Wadery popatrzyły an mnie dziwnie, po czym zaczęły sobie dogadywać i pewnie na siebie skakać,ponieważ gdy wychodziłem z jaskini słyszałem odrywanie łap od ziemi. Trzeba szybko znaleźć resztę wilków,która ''żyje''. Pobiegłem przed siebie i usłyszałem tylko ciche-''a on gdzie?''. Na razie są trzy wilki,powinno być jeszcze kilka. Rozglądałem się wszędzie,ale nie mogłem zobaczyć żadnego innego wilka. W końcu dotarłem do jakiegoś,ale...nie ruszał się. Jednak...oddychał?Zacząłem szturchać wilka,potem na niego skakać,ale nawet nie drgnął.
-Czy to możliwe,że to trans,a nie zatrzymany czas? Czemu my w niego nie wpadliśmy???-Spytałem sam siebie. Jedno było pewne. Wilk nie udaje. Dla pewności ugryzłem go,ale on nawet się nie poruszył.
-O co chodzi?-Usłyszałem głos za sobą, za pewnie jednej z tych wader...
(Shontaya?Libby?)

Od Shontay do Rollana - czas

- nie o to się  pytalam kretynie! - warknekam zirytowana.  Basior popatrzył na mnie dziwnie po czym westchnął.
- widzisz robilem właśnie miksturę do... Robilem miksturę jednak chyba dodalem zbyt durzo piylu gwiazd i mikstura wybuchła zakłócając czasoprzestrzeń - powiedział spokojnie
- więc jednak umiesz mądrze gadac. Teraz trzeba tylko wiedzieć jak to odkrecic- popatrzyłam na niego z irytacją. Właściwie... Zatrzymał się czas... To idealną pora na wyglupy! Podskoczylam kilka razy i pobiegłam pędem do jaskini Libby nie zwracając uwagi na basiora. Slyszalam jednak że za mnie biegnie. Po 3minutach byliśmy przed waderą. Stała nieruchomo. Wzięła wiadro i założyła jej na głowę, następnie pod jej łapy podłożyłam kłodę ( nie ważne z kad ją mam XD ) . już miałam iść kiedy poczułam ostre pazury na moim gardle
- i co, miałam się niby na to złapać? - zachichotala Libby .
- a tak wogle przystojniaku, chyba szukasz tego - podała mu jakiś dziwny plyn. Libby i nauka? Podejrzane... Coś tu jest nie tak. A zresztą, czemu ona wogle się rusza?!
( Libby, Rollan? )

Powitajmy...

 http://pre08.deviantart.net/dfe4/th/pre/f/2015/130/8/5/thunder_by_wolf_minori-d8sv5km.png
Imię: Sean
płeć:Basior
Wiek: 12 lat
Charakter: Sean jest tajemniczy i chyba nic nie mówi. Jak ktośzada mu pytanie-kim jesteś?On nie odpowiada.Gdy ktoś zada mu pytanie-jak masz na imie?On nie odpowiada. Można powiedzieć,że to niemowa,ale bardzo,ale to bardzo rzadko się odezwać potrafi.  Jest dzielny,choć czasami gdy natrafi na jakiegoś wilka to zawraca biegiem,jakby uciekał. Jest w części maszyną,co daje mu kilka funkcji. Czerpie energie z muzyki,to jednak miał od dzieciństwa. Muzyka dodaje mu odwagi,podnosi na duchu,zawsze ma przy sobie słuchawki. Podczas walki często jej słucha,to taki doping. Można powiedzieć,że to wilk-cyborg. Potrafi bronić swoich,co go od robota czy cyborga różni. Ma uczucia,jednak skrywa je w sobie,choć nie zawsze potrafi je maskować.
Historia:Podczas życia toczył wiele walk między wilkami,które były silniejsze od niego.Raz stracił łapę i zastąpił ją nową,mechaniczną. Od tego się zaczęła rewolucja jego ciała. Wbudował w siebie-w czym często musieli mu pomagać jego znajomi,a ściślej znajomy. Postanowił się udoskonalać,by być lepszym w walce. Wymyślał swoje maszyny,które wszczepiał w ciebie.(Przypominały kształtem części jego ciała.) Po pewnym czasie znalazł się tutaj.
Umiejętności:Silny i wytrzymały,mądry na tyle,że potrafił skonstruować maszyny do ciała.
Moce:Raczej nie używa,to nie tajemnica,po prostu radzi sobie bez nich.
Żywioł:Można powiedzieć,że elektronika (maszyna)
Cechy charakterystyczne:Metal w ciele.
Stanowisko:Wojownik
Motto:-
Partner:Nie szuka
Rodzina: Rodzinę zastępował mu jego przyjaciel,Gron.
Klan:Mordelones
Talizman:Nie ma
Nora:Klik
Inne zdjęcia:-
głos: Rzadko używa
Spadek:  200 KR
właściciel:O7ZgłaszaSię

Od Jasmin Cd Ktoś

Najpierw chcę podziękować tym którzy głosowali na mnie w ankiecie. Dziękuję.

Kolejny poranek, kolejny dzień, który i tak niczym nie różni się od poprzedniego... Chociaż, może... Nie. Jednak nie. Wstałam rano jak co dzień. Wyszłam coś upolować. Pobiegłam do lasu , szybko znalazłam jakąś padlinę. Nie pachniała za ładnie, ale, że nie chciało mi się nic szukać zjadłam ją.
- A co tam ... Nic mi nie będzie - powiedziałam sama do siebie i wróciłam do domu. Po drodze widziałam tego... jak mu tam ? Rollana. Był z czegoś bardzo dumny. Podeszłam do niego spytałam:
- Czemu się tak stroszysz jak paw ?
- Nie wiesz ? Zostałem wybrany na Samca Alphę, a ty na Samicę.
- Co ?! - krzyknęłam, aż ptaki poderwały się do lotu - Nie ! To nie może być prawdą...
- Ale jest, a teraz wybacz ale muszę iść do lasu - powiedział i odszedł. Stałam przez chwilę jak ten kołek. ,,Jestem Alphą ? Myślałam, że ten dzień będzie taki jak inne...'', pomyślałam. Wróciłam do domu. Z tą padliną coś jednak było nie tak. Poczułam się słabo. Zemdlałam, a gdy się obudziłam ktoś nade mną stał...

Ktosiu ?

niedziela, 12 lipca 2015

Od Rollana cd Shontay

Siarka?To nie tak miało pachnieć! O co tu chodzi?!Pośpiesznie otworzyłem oczy i rozglądnąłem się po jaskini,w której przed chwilą wybuchła mikstura.
-Chole*a!Czemu wszędzie czuć siarke?!Czemu wszędzie jest popiół!?Czemu to w ogóle wybuchło!?!-Krzyknąłem. Wstałem obolały z ziemi i otrzepałem się z srebrnego proszku i odłamków skał. Ściany mojej jaskini były poturbowane i  jakby przypalone. Wszędzie był kurz,jakby mgła. Ponieważ czułem,że zaraz sie zaczadzę wybiegłem z jaskini i zatrzymałem się.
-Tam na razie nie wrócę.-Stwierdziłem. Nagle zauważyłem coś niebywałego- strumień przy mojej jaskini nie szumiał,ptaki nie latały a motyl,który wzleciał w powietrze nie ruszał się. Czyżby...czyżby ten wybuch zakłócił kontinuum czasoprzestrzenne? Czy to możliwe? Dla pewności skoczyłem w trawę,ale ona ani drgnęła. Możliwe,że zatrzymałem czas?Możliwe,że dodałem za dużo prochu z gwiazd... Zacząłem biegnąć przed siebie w nadziei znalezienia jakiegoś wilka. Przy okazji obserwowałem otaczającą rzeczywistość. Nagle zaczął biec na mnie jakiś wilk. A raczej wadera.
-Martwy ci się na nic nie zdam.
-Co tu się do chole*ry dzieje?! Czemu ja i ty sie ruszamy,a wszystko inne nie???-Warknęła bardziej ze wściekłością niż ze zmartwieniem.
-Dobre pytanie. Zostało przerwane kontinuum czasoprzestrzenne. Możliwe,że mnie uchroniło spowodowanie jego zatrzymania, a ciebie...Ciebie pewnie dlatego,że byłaś ogromnie pobudzona. Jeśli nie tak jest,to sam nie wiem...
(Shontaya?)

sobota, 11 lipca 2015

Od Libby do Banna

- No to zabawimy sie - zasmialam sie ,,uroczo'' i wkradlam sie do umyslu basiora. hmmm ciekawe ma tam rzeczy. Gdy mialam zobaczyc jaki jest jego najwiekszy koszmar, ktos a raczej cos zastapilo mi droge.  wlasciwie wygladalo jak basior ale bylo takie... inne.
- Oh? czyzbym trafila na demona? no to klaniam sie nisko - zachihotalam po czym uklonilam sie jak w teatrze. To cos patrzylo na mnie jakos dziwnie jednak jakos malo mnie obchodzil. Jesli nie mial poczucia humoru to nie warto bylo z nim gadac. A moze to tylko atrapa? co ja gadam. Atrapa w mozgu.
- No panie demonie jak pan sie miewa? - zasmialam sie i podszedlam do owego demona. ten drgnal nieznacznie.
( Bann? )

Od Banna cd Libby

Zniecierpliwiony czekaniem, aż wilczyca łaskawie ze mnie zejdzie szybko podniosłem się i skoczyłem jak koń zrzucając ją ze swojego grzbietu. Otrzepałem się i warknałem:
- To, że jestem nowy na tym terenie, nie znaczy, że można mnie zgniatać!
- Oh, przepraszam. - zachichotała.
- *Hej* - zaczął głos w mojej głowie. - *a może pozwoliłbyś mi się z nią zabawić?* - zachichotał.
- Nigdy, zamknij się - burknąłem pod nosem, ale wilczyca chyba mnie usłyszała.
- mówiłeś coś?
- Nie, nic. - usiadłem na ziemi naprzeciwko niej. - A teraz powiedz, dlaczego zakłócasz mój spokój?
<Libby>

Od Banna: jak tu dotarlem

Jest południe. Od czasu mojej ucieczki z watahy minęło około dwóch tygodni. Wkroczyłem do lasu
-*Hej, a może tu jest jakaś wataha?* - metaliczny, growlowy głos odezwał się w mojej głowie. To znowu ten głupi demon przerywa mi moje rozmyślania.
- Zamknij się. - powiedziałem sam do siebie. Inne stworzenia mogłyby uznać mnie za wariata, w końcu nikt inny go nie słyszy. To tylko głos w mojej głowie. Miecz, który miałem przywiązany do tułowia był gorący od słońca. Nareszcie cień! Przez tydzień błąkałem się po pustkowiach. Wskoczyłem do małej sadzawki i obmyłem się z brudu.
- *No już czyścioszku. Wyłaź i idź szukać innych wilków*
- Jezu, a co ty mnie tak popędzasz? Nie mam najmniejszego zamiaru szukać innych. Znowu przejmiesz moje ciało i zaczniesz opowiadać niestworzone rzeczy na mój temat - prychnąłem i otrzepałem się z wody. Następnie poszedłem szukać jakiegoś pożywienia.
- *A jak się okaże, że tu jednak jest jakaś wataha, to co zrobisz?*
- Nic - wzruszyłem ramionami. - Pójdę gdzie indziej.
- *A jak Cię zaatakują?*
- Potrafię się bronić. A teraz się zamknij, muszę się skupić - przyłożyłem nos do ziemi i zacząłem węszyć. Poszedłem za zapachem. Był bardzo mocny. Wychyliłem głowę zza krzaków. Miałem nadzieję, że to będzie jakiś jeleń, ale niestety myliłem się. To był wilk.
(Ktokolwiek?)

Od Libby do Bann'a

- Czemu na tej cho**nej polanie nie ma zadnych drapieznikow! - warknelam zirytowana do granic mozliwosci. Chodze po oklicy juz prawie godzine i jedyne na co trafiam to kroliki i sarny. nawet zadnego wilka! jak na zawolanie cos przemknelo mi przed oczami. To cos bylo cale biale, wiec nie mogla byc to sarna. Na krolika za duze. No nareszcie jakis drapieznik! Pobieglam za biala kropka, nie zwazajac co to jest. Gdy sie zatrymal skoczylam i przygniotlam wilka do ziemi. Dopiero teraz moglam sie mu przyjzec. Mial biale futro z czarnymi paskami. Jak zebra! Zamialam sie z wlasnych spostrzezen. Dopiero teraz zobaczylam ze basior cos do mnie gada. wczesniej wogole go nie sluchalam. Mial zniecierpliwiona mine, wiec zapewne chodzilo o to zebyc z niego zeszla. Jednak mi sie nigdzie nie spieszylo. jeszcze bardziej sie na nim polozylam. Byl miekki jak kocyk ( ^^ ).
( Bann? )

Powitajmy...


Imię: Bann
płeć: Basior
Wiek: 3 lata, nieśmiertelny
Charakter: Jest bardzo porywczym, młodym wilkiem. Stara się być opanowany, ale mu nie wychodzi. Zawsze ma własne zdanie na dany temat, nie lubi, kiedy ktoś mu coś narzuca. Oddany w stosunku do swoich przełożonych. Nie lubi, kiedy ktoś się wywyższa. Przez całe dzieciństwo był szkolony na wojownika, dlatego potrafi oddać życie dla dobra watahy.
Historia: Przez całe dzieciństwo byl szkolony na wojownika. Teraz jest mistrzem w walce dwusiecznym mieczem. Miał porachunki ze znajomym Alfy swojej wcześniejszej watahy. Bardzo go lekcewazyl i wysmiewal. Obiekt jego kpin w ramach odwetu i zabicia czasu zapieczetowal w jego ciele demona, który co jakiś czas odbiera mu kontrolę nad ciałem. Nigdy nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Inny wilk nie może rozpoznać, czy ma do czynienia z demonem, czy z Bannem ponieważ mają takie same głosy. Kiedy zorientował się, że podczas jego nieobecności demon wybił połowę watahy, uciekł i dotarł aż tutaj.
Umiejętności: jest mistrzem w walce dwusiecznym mieczem
Moce:
~ potrafi manipulować materią ciekłą tzn. wodą, krwią itd
~ potrafi sprawić, że martwe ciała zaczną się ruszać (to nie to samo co wskrzeszenie zmarłego, bardziej jak tworzenie zombie)
~ w jego ciele zachodzą reakcje chemiczne, dzięki którym powstaje tlenek węgla. Tylko wtedy, kiedy on tego chce, może on zabić wilka w ten sposób.
~ potrafi oddychać pod wodą.
Żywioł: śmierć, krew
Cechy charakterystyczne: posiada rogi.
Stanowisko: wojownik
Motto: Często zer­wa­ny z łańcucha spo­koju i cier­pli­wości de­mon, zag­ry­za w nas sa­mych in­ne uczucia.
Partner: szuka
Rodzina: brak
Klan: Durara
Talizman: klik  dzięki niemu trzyma się jeszcze przy życiu.
Nora: klik
Inne zdjęcia:
Jego miecz: klik
głos: klik
Spadek: 200 KR
właściciel: piorunxd

czwartek, 9 lipca 2015

Od Shontay do Rollana - Czas

Otworzyłam po woli oczy. Porażona światłem słonecznym od razu je zamknęłam. Po chwili głód zaczął mi tak doskwierać, że wstałam i po woli wyszłam z jaskini. Dzień był niemiłosiernie upalny. Poszłam leniwie w stronę lasu. Było tam chłodniej i od razu polepszył mi się humor, gdy zauważyłam stado jeleni pasących się w oddali. Skoczyłam w krzaki i zaczęłam się skradać. Wiatr wiał w moją stronę, więc zwierzęta mnie nie wyczuły. Właściwie i tak nie mam zapachu, ale nic. Przybliżyłam się jeszcze parę kroków i skoczyłam. Co dziwne jelenie się nie ruszyły. Nic się nie ruszało. Wiatr przestał wiać. Skoczyłam na jelenia ale on nawet nie drgnął. nie ruszał się, nie oddychał. Jakiś ptak zawisł w powietrzu.
- Co jest grane do chole**?! - warknęłam gdy nawet pazury wbijające się w gałki oczne zwierzęcia go nie ruszyły. Postanowiłam poszukac jakiegoś wilka który by mi to wyjaśnił. Na drodze znalazłam ich wiele, ale nikt oczywiście się nie ruszał! W oddali zobaczyłam Rollana. Ten debil szedł! 
- Możesz mi to wytłumaczyć?! - warknęłam i przyłożyłam pazur do jego gardła.
( Rollan? )

środa, 8 lipca 2015

Zmiany

Nadchodza zmiany!

Pierwsze zmiany mozecie zauwarzyc w regulaminie. Wiec zachecam zmuszam do przeczytania go.
W wataszy zostalo kilka wilkow. zostaly one ,,elita''. w koncu tyle juz przezyly w wataszy :) co moze elita i o co wogle w niej chodzi? coz.. jeszcze nie wiem, ale cos wymysle XD

wtorek, 7 lipca 2015

Dobra, blog upadł ( ile ja się już tego naczytałam ^-^'' ) więc go ratujemy ;) zapraszajcie znajomych, lub kogokolwiek ( xd ) a wasze wilki dostana nagrodę :) im wiecej nowych wilkow tym lepiej! ^^
                                                                        Start!
~~Wasza kochana Ascanday ;*

poniedziałek, 25 maja 2015

Od Kishana Do Rollan'a

Pozbylem sie juz prawie wszystkich drzazg. Zostało mi jeszcze kilka na języku lecz nie było czasu ich wyciągać bo basior zaczął sie wycofywać. Zacząłem biec w jego stronę lecz język nie dawał mi spokoju. Odgryzlem go. Krople krwi spadły na moje łapy. Zobaczylem obrzydzenie w oczach basiora na widok lecącego języka. I tak zaraz od rośnie mi nowy. Korzystając z nieuwagi basiora skoczylem na niego. Tym razem zlapalem go w locie za ramie i pociagnalem za siebie. Unieruchomilem go jadem z zębów. Basior wysiał podtrzymywany przeze mnie. Po kilku minutach bylismy U MNIE.
- rozgosc się - zasmialem sie szyderczo rzucając basiora na stół i przypinając go łańcuchami.
- gdzieś powinienem mieć jeszcze różne mikstury i takie tam po dawnych właścicielach... - usmiechnąlem się i pobieglem do magazynu. Basior próbował cos powiedzieć jednaj wychodziły mu tylko głuche jęki. Wrocilem z małą skrzyneczką. Basior odzyskiwał już panowanie nad ciałem. W samą porę. Zaczął sie szamotac lecz łańcuchy skutecznie go unieruchomialy. Polozulem skrzynkę na stół i wysypalem jej zawartość. W pierwszej kolejności wziąłem strzykawke z napisem XtrutX.
- ciekawy co to jest? Bo ja bardzo - zasmiale sie psychicznie i patrzylem prosto w przerażone oczy basiora. Wbilem mu strzykawke w kark i wstrzyknąlem zawartość. Teraz tylko czekać co sie stanie.
( Rollan? )

piątek, 22 maja 2015

Od Rollan'a do Kishana

A ten co?!
-Ku*wa porąbało?!-Warknąłem i ugryzłem basiora w ramię. Miałem zwichniętą łapę, co dawało mi po sobie znać. Wilk wyglądał na rozbawionego.Tak się bawimy?Okay! Odepchnąłem ze mnie basiora i wymierzyłem mu cios w pysk, jednak ten chwycił moją łapę i wykręcił na prawo. Jęknąłem z bólu, jednak jakoś zdołałem uwolnić ją z jego uścisku. Teraz bolała mnie druga... Popatrzyłem z wściekłością na jego krzywy pysk. Naskoczyłem na niego i po raz kolejny ugryzłem. Jego oczy błysnęły na czerwono pokazując, że się mu podoba. Odrzucił mnie na drzewo, które mocno się zachwiało. Potoczyłem się w dół na ziemię i stwierdziłem, że nie wstanę. Potrzebowałem wszystkich sprawnych łap, a na dwie przednie utykałem. Zacisnąłem mocno kły i nastawiłem sobie łapę. Jęknąłem po raz kolejny, ale z postawy leżącej wyrwał mnie dźwięk ujadania. Basior pędził w moją stronę z dużą prędkością, więc czym prędzej wstałem na równe nogi, a gdy skoczył do góry, by na mnie spaść, ja odsunąłem się na bok pozwalając, by wpadł na drzewo. Jego twardy pień nie wytrzymał i posypał się na wszystkie strony. Wszędzie walały się drzazgi i pył.  Po chwili z ''mgły'' wyłonił\a się sylwetka wolno stąpającego wilka, całego w świeżej krwi. Dalej ujadał, ale teraz z innego powodu. Ponieważskoczyłna mnie, to chciał mnie ugryźć, a ja się odsunąłem i wbił swe kły w pień drzewa. Teraz jego pysk był pełen kory i drewna, którego chciał się pozbyć za wszelką cenę. Skupił na mnie swój wzrok gotowy do kolejnego ataku.
(Kishan?)

Od Kishana Do Rollan'a

Obudziłem się zmęczony. Po ostatniej bitwie jeszcze nie do końca uleczyły się moje rany. Pewnie normalny wilk by j opatrzył czy coś... Zacząłem się zastanawiać co mogło by się użyć do opatrzenia ran. Nie byłem dobry w te klocki, i nigdy ich nie potrzebowałem. Moje rany goiły się same lecz teraz coś się zmieniło... Goiły się o wiele wolniej, możliwe, że ten niejaki Ikran Boski mógł mieć jakiś jad. Właściwie zastanawiałem się nawet czy nie uczynić go swoim pupilkiem, heh wielki potwór Ikran Boski oswojony. Jednak jego mięso było zbyt kuszące. Postanowiłem wyjść z jaskini i wyprostować kości. Niestety nie miałem szczęścia, gdy tylko wyszedłem napotkałem jakiegoś wilka. Nigdy nie było mi mało, zawsze chciałem więcej. - Więcej krwi - pomyślałem 
- Kim jesteś? - Spytałem, lubiłem wiedzieć kogo zabijam
- Twoim największym koszmarem - Prychnął basior. No to mam już powód, jakby nie było, on zaczął. Rzuciłem się na niego przygniatając go swoim ciężarem. Nie byłem lekki, po chwili usłyszałem chrupnięcie którejś z jego łap. Wilk przez chwilę był oszołomiony ale nie pozostał mi dłużny. Po chwili moje ramię krwawiło. Była tylko jedna różnica między nami. Ja nie czułem bólu. Mogłam mieć odciętą łapą, oko czy ucho, a nadal bym walczył. pogruchotana kość dawała basiorowi siwe znaki.
( Rollan? ) 

czwartek, 21 maja 2015

Od Rollan'a

-To nie ma sensu...-Mruknąłem wpatrzony w granatowy proszek. Powinien wyjść czarny, a nie granatowy! Chyba...chyba że nie dodałem kolca skorpiona...No tak! Jaki ja jestem głupi! Teraz wszystko jasne! Nie dodałem jednego składnika! Omiotłem wzrokiem szafkę i wybrałem kolec skorpiona. Jest to bardzo waży fragment do tego zaklęcia. Wziąłem go do pyska, położyłem na ziemi i upuściłem na niego książkę, przez co rozkruszył się. Podniosłem księgę i wziąłem patyczek do pyska. Zagarnąłem nim okruszki do prochu na ziemi, po czym starannie wymieszałem. Ułożyłem z niego gwiazdę, po czym wypowiedziałem zaklęcie,wdychając do nozdrzy proch. Po chwili poczułem ogromny ból. Zwinąłem się w kulkę, po czym zapadłą wielka mgła. Widziałem wszystko na szaro. Po kilku sekundach wszystko wróciło do normy, tylko poczułem się jakoś inaczej. Spojrzałem na moje łapy- teraz były dłońmi. Przeczesałem nimi włosy i pisnąłem ze szczęścia.
-Udało się!-Zawołałem jak jakiś szaleniec. Spojrzałem w lustro znajdujące się obok biurka.

Ujrzałem siebie jako człowieka. Aż podskoczyłem z radości, ale po chwili się opanowałem. Teraz mogę zamieniać się w człowieka kiedy zechcę bez użycia zaklęcia.Mogę już robić z łatwością różne mikstury nie posługując się pyskiem oraz innymi zaklęciami! Jaka ulga! Sięgnąłem po butelkę z trującego bluszczu i wsypałem do niej resztki proszku. Kurcze! Ruszam palcami! Trzeba je wypróbować! Zacząłem podrzucać i łapać różne rzeczy, po czym wziąłem do ręki kilka innych butelek, książek i pojemników z proszkami. Wsadziłem je do stojącego nieopodal kufra, po czym wziąłem go w ramiona i powoli wyszedłem z pomieszczenia przez wyważone drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc leżących na ziemi ochroniarzy. Ponieważ nie zdążyli włączyć alarmu mogłem swobodnie wyjść z budynku bez pościgu. Jak niby nigdy nic opuściłem budowlę i popędziłem przed siebie. Ujmując kufer w dłoniach biegłem przez las. Delikatny uśmiech gościł na mojej twarzy, co mnie zdziwiło.
Gdy dotarłem do mojej jaskini postawiłem kufer w jednym z jej pomieszczeń i zmieniłem się w wilka. Starannie ukryłem pakunek i wybiegłem z jaskini, by się orzeźwić. Mimo tego, że cały czas biegłem na świeżym powietrzu potrzebowałem go jeszcze więcej. Po pewnym czasie wędrówki spotkałem jakiegoś nieznajomego wilka. Minąłem go mierząc wzrokiem jego futro. Już się oddalałem, gdy usłyszałem jedno pytanie-
-kim jesteś?-Zapytał wilk.
-Twoim największym koszmarem.-Odparłem z prychnięciem.
(Ktoś?)

środa, 20 maja 2015

Powitajmy...





















Imię:Rollan
Płeć:Basior
Wiek:  około 8000 lat (nieśmiertelny)
Charakter: Rollan jest niezbyt ufny. Bardzo zagłębia się w medycynie i zjawiskach paranormalnych. Kocha alchemię i tym podobne rzeczy. Zajmuje się też różnymi miksturami czy ziołami. Jest w pewnym rodzaju naukowcem. Nie jest bardzo rozmowny, ale potrafi mówić. Często nie odpowiada na pytania, ponieważ go denerwują i czasami jest na tyle zajęty, iż nie zwraca uwagi na to, co się dzieje wokół niego. Poświęciłby większość wspaniałych wspomnień dla jakiejś ważnej rzeczy czy informacji. Rollan jest raczej skryty w sobie. Można go nazwać kujonem, ale nie zwykłym kujonem. Bardzo dobrze opanował walkę i efekty specjalne- miał na to parę tysięcy lat. Potrafi być śmieszny i szalony, ale to tylko czasami.
Historia: Rollan urodził się na polanie. Żył z matką kilka lat, ojca nie poznał. Gdy już trochę się podszkolił , to odszedł od terytorium za jakimś mędrcem. Miało go nie być kilka tygodni-przynajmniej tak to sobie tłumaczył, ale zniknął na jakieś dziesięć lat. Gdy wrócił, matki już nie było. Poszukiwał jej parędziesiąt lat, ale w końcu stwierdził, że ktoś ją zabił. Ponownie zniknął z tych taranów i ruszył dalej. Nie szukał swojej miłości, nie warto było. Przez długie czasy badał różne zjawiska paranormalne itp. W końcu po latach dotarł tutaj. Postanowił dołączyć do tej watahy.
Umiejętności: Bardzo mądry w różnych obliczeniach, alchemii czy badaniach, umie też dobrze walczyć i skradać się. Ponieważ żył dość długo, potrafi czytać i mówić w wielu starych językach.
Moce: Znikanie, stawanie się cieniem i parę, których nie zdradza.
Żywioł: Cienia, życia.
Cechy charakterystyczne : brązowe futro.
Stanowisko:Zielarz
Motto: -
Partner: Stawia naukę ponad miłość
Rodzina:O ojcu nie słyszał, matka pewnie nie żyje.
Klan: Klan Urdurara
Talizman: Klik
Nora: To nie tajemnica-Klik
Inne zdjęcia:-
Głos:Klik
Spadek:200KR
Właściciel:Diamentowa Pełnia

wtorek, 19 maja 2015

Postanowione.

Kto napisał opowiadanie, ten napisał. Reszta wilków zostaje W Y G N A N A
Czyli:
- Misty
- Amira
- Ascanday
- Sawyer
Zostajecie wygnani.

niedziela, 10 maja 2015

Od Revenge

Leżałam ukryta w trawie oblizując się po pysku. Ślinka sama napływała mi do pyska na widok smacznego łosia. Był ze trzy razy większy ode mnie, ale i tak zmieści się w brzuszku. Musi. To sprawa życia i śmierci. Powoli zbliżałam się do zwierzyny, lecz wciąż przylegałam ciałem do ziemi. Skupiłam wzrok na chodzącym obiadku i obnażyłam kły. Spięłam mięśnie, po czym wystartowałam jak torpeda. Widziałam rozmazany las wokół mnie. Tylko łoś zdawał się wyraźny. Zerwał się do biegu, choć i tak widać było, że się nie starał, jakbym nie była żadnym zagrożeniem. Przyśpieszyłam i naskoczyłam na jego zad, a on gwałtownie się obrócił i powalił na ziemię. Nie poddawałam się- wyskoczyłam przed siebie i natrafiłam na mocne kopyta zwierzęcia.
-I kto tu jest łosiem, łośku!- Warknęłam i potoczyłam się na ziemię, po czym szybko skoczyłam mu do gardła. Zwierz padł na ziemię, ale swoimi wielkimi rogami próbował mnie odpędzić. Pysk miałam utkwiony w jego tchawicy, ale przy tym samym skakałam jak nawiedzona, by nie dostać racicami lub porożem. Kurczowo trzymałam się jego gardła, tym samym rozdzierając je na strzępy. Wszędzie była krew, co tak mnie poruszyło, że aż wcale. W końcu łoś leżał odrętwiało na ziemi. Wydałam pisk zadowolenia i rzuciłam się na zwłoki.
-MIĘCHO, MIĘCHO, MIĘCHO...-Mówiłam, gdy miałam czym oddychać. Po jakiejś połowie godziny ze smutkiem stwierdziłam, że pozostały już tylko skóra i kości.
-Nie uśmiechaj się tak, okay?-Powiedziałam do kościstej twarzy łosia. Gdy się odwróciłam z powodu braku odpowiedzi ujrzałam jakiegoś wilka. Dziwnie znajomego wilka...
(Ktoś?)

czwartek, 7 maja 2015

Od Kayli

Szłam przez polanę ze wzrokiem wbitym w ziemię.Mierzyłam każdy jej skrawek, nawet ten najmniejszy.Jej brązowe oblicze stanowiło podpórkę dla moich łap, choć ledwo się na nich utrzymywałam. Dziś był wyjątkowo spokojny dzień. Wszystko wydawało się takie...takie ciche, tajemnicze... W pewnej chwili usłyszałam człapanie łap, tuż za mną.
-Cześć,Lieen.-Powiedziałam nie odwracając się.
-Jesteś smutna.-Powiedziała z dziwną nutą w głosie.
-Nie jestem.-Warknęłam, jakby podenerwowana. Dzisiejszy dzień źle na mnie wpływał. Nienawidziłam takich chwil, gdy po prostu miałam chęć wszystko zrównać z ziemią. Takich jak ta. Spojrzałam łagodniej na Lieen, która w popłochu zmieniła się w ptaka i wleciała na gałąź, gdzie nie mogłam jej dosięgnąć.-Przepraszam, mam kiepski humor.-Powiedziałam już spokojniej, ale Lieen nadal siedziała na gałęzi. Nie zwracając na nią uwagi z powrotem wbiłam wzrok w ziemię i zmusiłam się do marszu. Drogę zasłonił mi jakiś wilk.
(Ktoś?)

Od Kishana do Jasmin

Pobieglem za waderą. Gdy w końcu ją dogonilem poprosilem o chwile przerwy. Wadera zasmiala się lecz zgodziła. Odetchnąłem głęboko rześkim powietrzem. Spojrzalem głęboko w oczy wadery i po chwili wahania powiedziałem
- Jasmin... Wiesz... Bo ja... Wyjdziesz za mnie? - spojrzalem blagalnym wzrokiem na wadere i podalem jej pudełko.
- yyyyyyy - zawahala sie wadera i otworzyła podarunek. Natychmiast wylecialo z nigo tysiące czarnych rąk chwytając wadere. Jasmin zszokowana próbowała sie wydostać z objąć lecz nie jest łatwe uciec samemu diabłu...
- Naprawdę sądzilas, ze byle jaki tam eliksirem sprawisz, ze cie po kocham? - parsknąłem śmiechem. Przeteleportowalem nas do jaskini. Teraz ja się zabawie. Wziąłem do łap eliksir. Nie był to byle jaki eliksir. Najdroższy w mieście eliksir Pana. Po jego wybiciu osoba staje sie sługą pierwszej osoby jaką zobaczy. Kiwnięciem łapy dookoła nas pojawił sie mrok. Podałem waderze eliksir.
- Zostaw mnie - warknela. Nie chciała po dobroci to nie. Siłą zmusilem ją do wypicia fiolki. Wadera znieruchomiala. Po chwili spojrzala na mnie nieprzytomnie i zemdlała. To chyba skutek uboczny każdego eliksiru. Nakazalem ,,diabłu" ułożenie wadery na wczesniej przygotowanym posłaniu. Po 15minutach wadera otworzyła oczy i spojrzala na mnie.
- teraz zacznie sie zabawa - pomyślałem
- Jak się czujesz? - Spytalem ,,troskliwym głosem"
( Jasmin? )

środa, 6 maja 2015

Od Jasmin Cd Kishan

- Mów mi Jasmin - powiedziałam - Albo Jass... Jak wolisz
- Jasmin... Jakże piękne imię... Piękniejsze niż kwiaty jaśminu - zachwycał się Kishan. Z trudem powstrzymałam się od wybuchu śmiechem.
- Czy pozwolisz zaprosić się na kolację przy świecach dziś wieczorem ?
- Dziś wieczorem ? Chyba jestem wolna. Przyjdę, ale gdzie ?
- Do Lasu Księżyca. Będę czekał
- Dobrze - przytaknęłam ciągle próbując się nie śmiać. No dobra... Polubiłam go, ale nie najlepiej mu wychodziło bycie dżentelmenem. Kto wie czy faktycznie nie przesadziłam z tym eliksirem.
- Może odprowadzić cię do domu ?
-Dzięki, ale trafię sama - uśmiechnęłam się.
- To może cię przynajmniej odprowadzę pod bramę ?
- Jak chcesz - wzruszyłam ramionami. Ruszyliśmy do wyjścia. Po drodze Kishan coś tam opowiadał, ale nie słuchałam. Pod bramą wejściową zatrzymał się i pokłonił się.
- Będę czekał od wschodniej strony
- Dobrze - przytaknęłam i strzeliłam strzałą do której była przywiązana lina. Złapałam ją mocno, wzięłam rozbieg i posłużyłam się nią jak Tarzan lianami. Po 5 minutach wróciłam do domu. Wzięłam się czyszczenia łuku i polerowania grotów strzał. Zajęło mi dość dużo czasu, bo jak skończyłam słońce zbliżało się do linii horyzontu. Szybko założyłam jedwabistą zieloną sukienkę i ruszyłam. Zostawiłam Assasina w domu. Dotarłam do wschodniej części lasu i tam czekał Kishan ubrany w smoking.
- Witaj, moja pani...
- Cześć - rzuciłam. Kishan poprowadził mnie w głąb lasu gdzie stał płaski, podłużny głaz. Był nakryty dla dwóch osób. Tak jak obiecał były świece. Westchnęłam i pomyślałam : ,,Oby to się tylko nie wymknęło z pod kontroli...''
- Proszę, usiądź - powiedział nadzwyczaj uprzejmie. Usiadłam. Na talerzach leżał gigantyczny kawał świni. Pochłonęliśmy go w minutę.
- Pozwól, że teraz ja zapewnię nam rozrywkę - powiedziałam i zdarłam z siebie sukienkę. Wyciągnęłam łuk - Zciągnij ten garnitur. Mam w tym lesie tor. Postrzelamy z łuku...
- Ale ja nie potrafię - tłumaczył się.
- Nauczę cię...

Kishan? Na naukę nigdy nie jest za późno

Od Shontay do Kogoś

Głód juz od dłuższego czasu mi dokuczal. Postanowiłam w końcu zapolować. Wyszalam z jaskini i przymróżyłam oczy. Dzień był wyjątkowo upalny. Nie nawidze takich dni...ruszylam w stronę zacienionego lasu. Miałam szczęście. Od razu trafilam na trop sarny. Po 15min. Juz zajadalam się soczystym mięsem. Gdy skończyłam zobaczyłam jakiegoś wilka. Da zabawy postanowilam go po śledzić. Wilk biegł w stronę plaży. Gdy do niej dobiegł zauważyłam, ze to wadera. Z rozbiegu wskoczyła do wody. Juz miałam gotowy plan. Niezauważona również wskoczylam do wody i od razu zanurkowalam. Podplynelam do wadery i zaczelam lekko ppdgryzac łapy i wciągać ją na dno. Wadera była przestraszona choć dobrze to maskowala i próbowała się wyrwać. Wynurzylam się na powierzchnie i zaczęłam psychicznie śmiać.
( Ktoś? )

Od Kishana do Jasmin

Zakręciło mi się w głowie i pociemniało w oczach.
- co ty mi... - Syknąłem i straciłem przytomność. Obudzilem się jakoś po 10min. Czułem się... Dziwnie. Rozejrzałem się po pokoju. Me oczy ujrzały przepiękną wadere. Moje serce zabiło mocniej. Wadera miała piękne ciemno brązowe futro pomieszane z jasnym. A jej oczy... Niebiesko-zielone... Podszedłem do wadery i ucalowalem ją w łapę.
- Witaj - uśmiechnąłem się szarmancko. Wadera wybuchnęła śmiechem. Nie wiedziałem o co chodzi jednak nie zraziło mnie to. Zawołałem jednego z demonów i rozkazałem mu przynieść najpiękniejszą róże w okolicy. Po chwili stwór był juz z powrotem. Wziąłem róże i ukłoniłem się waderze podając jej róże.

- Czy mogę poznać twe imię, o pani? - Spojrzałem na nią wyczekującą.

( Czy dane mi będzie poznać twe imię Jasmin? )

poniedziałek, 4 maja 2015

Od Jasmin Cd Kishan

- Od tego gadania, aż zachciało mi się pić - pomyślałam i zaśmiałam się szyderczo... Nagle wpadł mi głowy pomysł. I to nie byle jaki. Wyszłam by zwilżyć gardło i nazbierać poziomek. Wzięłam torbę, ale łuk zostawiłam. W lesie znalazłam małe jeziorko w okół, którego rosły szukane przeze mnie rośliny. Wypiłam dwa łyki wody i nazbierałam owoców. Wróciłam do domu z pełną torbą roślin. Wyjęłam glinianą miskę i zaczęłam mielić w niej poziomki na gładką masę. Dodałam trochę śmietany i mieszałam dalej. Pozostawiłam koktajl i ruszyłam w stronę jarmarku. Tym razem z łukiem. Poza strzałami wzięłam jeszcze linę. Założyłam na siebie czarną pelerynę z kapturem. Jarmark znajdował się około 1km od mojego domu. Dotarłam tam i zaczęłam rozglądać się za sklepikiem z eliksirami. Ten jako jedyny nie miał dachu i był między drzewami. Wdrapałam się na jedno z nich i wyciągnęłam strzałę i linę. Na końcu strzały zawiązałam sznur i strzeliłam w drzewo po drugiej stronie. Koniec sznura, który trzymałam w łapie przywiązałam do drzewa i założyłam łuk na napiętą linę.Najpierw jednak rozejrzałam się gdzie leży szukany przeze mnie eliksir. Jest. Znalazłam go. Leżał na najwyższej półce. Niewielki, różowo-biały w kształcie serduszka. Złapałam mocniej łuk i zjechałam na nim łapiąc przy tym eliksir. Nikt nic nie zauważył. Przecięłam linę, żeby nikt niczego się nie domyślał i poszłam do domu. Czekał tam na mnie Assasin.
- Co to ? - zapytał jaszczur.
- Eliksir
- Dla kogo ?
- Dla Kishan'a - odpowiedziałam i weszłam do jaskini.
- Nie zakocha się
- Wiem, ale to taka zabawa. Może przynajmniej polubi - powiedziałam i poszłam do wcześniej przygotowanego napoju. Otworzyłam buteleczkę i wlałam do niego 5 kropli.
- Ej - przerwał mi smok - On ma cię polubić, a nie zakochać się do szaleństwa !
- Już mówiłam... To taka nasza zabawa.
- Dobra, ale jak byłem na polowaniu to przebiegałem obok jego domu i w okół niego kręcą się demony. Nie wpuszczą cię.
- Wpuszczą - mruknęłam - Zobaczysz... Lepiej idź upoluj coś na jutrzejszy obiad
- Okey, ale żebyś tylko nie przesadziła - rzekł i odszedł. Ja za to wlałam koktajl do słoika i zakręciłam, aby się nie rozlał. Wsadziłam do torby i uczyniłam z niej niewidzialną. Przywołałam dwa demony i sama się w takiego zmieniłam. Ruszyłam w stronę domu Kishan'a. Wejścia strzegły demony. Podeszliśmy bliżej.
- Stać ! - syknął jeden - Nie możemy wpuszczać wilków.
- Ale my nie jesteśmy wilkami. Chcemy wam pomóc pilnować... - powiedziałam.
- Trzeba to obgadać z Kishan'em - jeden z nich się zamyślił - Chodźcie...
  Demon zabrał nas do pokoju w którym siedział ,,ten co jego imię kojarzy się z kiszką''.
- Kto to ? - zapytał.
- Chcą nam pomagać - wytłumaczył demon.
- Zostawcie nas - zażądał Kishan. Demony odeszły, a moje [demony] zniknęły. Zmieniłam się z powrotem w Jasmin.
- Yyyyygh... Czego chcesz ? - zapytał
- Dam ci spokój jak to wypijesz - powiedziałam i wyciągnęłam słoik.
- Nie
- To dalej będę cię męczyć... - dodałam oglądając pazury.
- Ech... No dobra - westchnął i otworzył słoik. Wziął wdech i zaczął pić.
- Pamiętaj - przerwała mu - do dna...
  Znów zaczął pić. Wypił wszystko.
- Na co czekasz? Wynocha
- Poczekaj chwilę - powiedziałam. Kishan zaczął się chwiać, a jego źrenice zrobiły się gigantyczne...


Kishan ?

niedziela, 3 maja 2015

Uwaga!

Przypominam, żeby napisać do końca tygodnia opowiadanie! Jeśli to nie nastąpi wilki z zaleglymi opowiadaniami zostaną USUNIĘTE!

Tesha odchodzi...

http://1.bp.blogspot.com/-idag0HurmRM/UQ0aEWdPK5I/AAAAAAAABho/PBbVSpjerfw/s1600/io_in_the_sky_by_plaguedog.jpg
Tesha odchodzi :( Miejmy nadzieje, ze jeszcze się spotkamy jak nie w tej, to w innej wataszy :)

sobota, 2 maja 2015

Od Kishana CD Jasmin

Prychnalem tylko i pobieglem przed siebię. Wadera cos jeszcze krzyknela ale juz nie do słyszałem. Mówiła chyba cos o kiszcze.. Zglodniala czy co?! Wadera doprowadzała mnie do szału. Najpierw wchodzi do MOJEGO domu, bezczelnie cos do mnie gada, a na dodatek zabiera mnie do jakiejś dziury. Bieglem szybko nie zwracając uwagi na drzewa, na które niestety wpadalem. Po ok. 5-tym razie postanowiłem jednak rozejrzec się zanim stracie nad sobą kontrole. Do okoła było upierdliwie cicho. Nawet królik nie wychodził z nory. To wszystko wywoływało u mnie jeszcze większy gniew.  W końcu dotarlem do domu.
- Tym razem tu nie wejdziesz - warknąłem. Wyczarowalem kolo mego domu mrok, przez to trudniej było tu trafić. Z mroku wyczrowalem tez setki demonów.
- nie wpuszczajcie tu nikogo - wydalem rozkaz a sam usiadlem i czekalem. Tylko na co... Co prawda wadera niemiłosiernie mnie irytowała ale... Jakoś ją polubilem.
- co ty gadasz debilu - zaśmial się szyderczo demon w mojej głowie. Sam również palnąłem się łapą w łep. Nigdy w nikim się nie zakochałem i nie zamierzam. Pomasowalem obolale miejsce po uderzeniu i sprubowalem o tym zapomnieć. Jeszcze mi tu brakowało żebym się zakochał jak jakiś kundel.
( Jasmin? )

Nowości!

Dobra kochani, budzimy się ze snu!
A oto co nastąpi w nowej ,,ustawie"

1. Piszemy opowiadania przynajmniej RAZ na dwa tygodnie. Myślę ze się wyrobicie.
- jeśli ktoś się nie wyrobi, zostanie ukarany. ( chyba, ze poda mi dobry powód czemu się nie wyrobił )
2. Opowiadania muszą zawierać PRZYNAJMNIEJ 10 blogerowych linijek.
- nie może być to sam dialog ani zdjęcia.
3. Będzie więcej eventow.
4. Zostanie nałożona blokada kopiowania.

Na razie to tyle. Masz jakis pomysł, żeby ulepszyć watahę? Napisz!

poniedziałek, 30 marca 2015

Od Jasmin Cd Kishan

- Nie wiesz, że jak z kimś gadasz to patrzysz na niego ? - warknęłam. Basior prychnął i opuścił łeb - Zamierzasz odpowiedzieć ?
- Nie. Wyssałaś ze mnie całą energię życiową - zażartował, ale zmarszczył brwi - Gdzie ja jestem ?
- Zgadnij
- O nie ! - krzyknął gdy zorientował się, że jest w mojej jaskini. Zaśmiałam się pod nosem. Podeszłam do niego i położyłam się obok.
- O tak - mruknęłam i jednym ruchem rozcięłam sznury, które go krępowały. Szybko przytknęłam łapę do jego gardła - Jeśli jeszcze raz wejdziesz mi w drogę to nie będzie taryfy ulgowej.
Wzięłam łapę.
- Jak coś to jestem Kishan
- Po co mi to ?
- Żebyś wiedziała jaki nagrobek mi postawić - prychnął i wybiegł z jaskini.
- Nie bój się. Będzie taki : ,,Tu leży ten strup co jego imię kojarzyło się z kiszką '' ! - krzyknęłam za nim, ale wątpię żeby cokolwiek słyszał. ..

< Kishan ? Ty co twoje imię kojarzy się z kiszką ? XD >

Promuj nas

Zapraszam do promowania naszej watahy

Kod html w zakładce: Promuj nas!

sobota, 28 marca 2015

Od Kishana Cd do Jasmin

Miałem juz serdecznie dosyć tej wadery! Wtrąca nos w nie swoje sprawy, nasyła na mnie jakiegoś szczura i nie wiadomo o co jej chodzi! Bieglem jak najdalej z tąd. Zatrzymałem się dopiero gdy straciłem orientacje gdzie jestem.
- I jeszcze przez nią się zgubilem! - wrzasnąlem z całej sily uderzając w drzewo. Pierwszy raz komuś udało się mnie tak wyprowadzić z równowagi... Zobaczyłem w oddali tego samego szczura co wczesniej. Fuknalem tylko na niego i pobieglem dalej. Poczulem się śpiący, no tak nie pamiętam kiedy ostatnio spalem... Może to dla tego jestem taki nerwowy... Przestałem biec, zaczęło brakować mi sił, nigdy nie byłem tak zmęczony.. Gd y juz miałem wyłozyc się jak długi wpadlem na cos, a raczej na kogos. Spojrzalem nieprzytomnie na obiekt przede mną. Stal tam nikt inny jak ta naprzykrzajaca mi się wadera! Mój umysł był juz zbyt zmęczony, nie myślałem co robię. Rzucilem się na wadere i zacząłem atakować. Straciłem przytomność, jednak wiedziałem ze ciało nie przestało się ruszać. Wciąż atakowalem... Obudzilem się w jakiejś jaskini. Nie mogłem się ruszyć, nie tylko z bólu, po prostu nie moglem. Spojrzalem nieprzytomnie na swoje ciało. Cos się nie zgadzało...
- Czemu do jasnej Chole**ry jestem związany?! - warknalem na tyle głośno ze obudzilbym trupa.
- wyrażaj się - warknela Ascanday. Rozejrzalem się po jaskini, w rogu siedziała i patrzyla na mnie z zaciekawieniem wadera, która widziałem tamtego wieczoru.. Fuknąłem i odwrocilem wzrok.
( Jasmin? )

Od Jasmin Cd Kishan

- Widzę, że nie da się łagodniej - burknęłam. Basior zeskoczył ze stołu i podszedł do mnie. Już się zamachnął kiedy Ascanday złapała go za łapę i szarpnęła tak, że poleciał na drugi koniec pomieszczenia. Wstał i otrzepał się. Warknął na nas i wyszedł.
- Ja za nim pójdę - powiedziałam, a Ascanday skinęła głową i usiadła. Wybiegłam z budynku i ruszyłam za basiorem...

< Kishan ? >

piątek, 27 marca 2015

Nieobecność

Z powodu zbliżających się testów kompetencji moje wilki ( i ja xD ) będą nieobecne do soboty przyszłego tygodnia.
Nieobecni będą:
- Shontaya
- Kishan
a także:
- Ascanday

sobota, 21 marca 2015

Od Revenge do Shontay

Nagle zawróciłam.Wadera popatrzyła na mnie dziwnie i tylko zachichotała.Przebiegłam pod potworem,który chcąc mnie ugryźć stracił równowagę i zaczął przebierać łapami.Przyśpieszyłam i wdrapałam się na jego ogon.Po chwili potwór  przewrócił się i wpadł w poślizg po obślizgłej cieczy z bagien.Wdrapałam się na jego brzuch i obserwowałam,jak wadera zaraz ulegnie zmiażdżeniu.Tak też się stało.Znikła pod stworem.Obróciłam się i zobaczyłam jej łapy.Powoli wypełzła z pod tego czegoś.Była cała zielona i oblepiona jakimiś liśćmi albo czymś takim.Zapominając,że jestem na potworze zaczęłam się śmiać.W tej chwili to coś wstało i spadłam do tej zielonej wody.Gdy się wynurzyłam wadera śmiała się tak samo,jak ja z niej przed chwilą.Wtedy uderzyła w nas łapa.Ugryzłam ją i poczułam okropny smak w pysku.BLE!!!Ohyda!
(Shontaya?)

czwartek, 19 marca 2015

Od Shontay do Revenge

Potwór ryknął na waderę, a jej sierść zaczęła falować. Ledwo powstrzymywałam się od chichotu.
- Pożyczę sobie trochę twojej krwi!- Zaśmiałam się i przecięłam lekko łapę potwora. Z rany zaczęła się sączyć krew. Była jakaś taka... Zielona... No ale co tam krew to krew. Zrobiłam z cieczy sznur. Wzięłam go w pysk i biegałam do okoła potwora. W końcu zatrzymałam się i pociągnęłam za sznur. Potwór runął z wielkim hukiem. Wadera podeszła do niego, wtedy " przez przypadek " spowodowałam że krew wróciła do swojej pierwotnej formy. Potwór skorzystał z okazji i wstał rozwścieczony. Zaczęłam biec ile sił w łapach. Oczywiście mogłam z nim walczyć jednak chciałam zobaczyć co zrobi wadera gdy zobaczy, ze mnie nie ma.
- Biegniesz czy zostajesz! - Zachichotałam. Wadera pobiegła za mną. Oczywiście przeciwnik nie zamierzał nas tak o puścić.
( Revenge? Brak weny... )

piątek, 13 marca 2015

Od Revenge do Shontay

Biegłyśmy przez bagna.Miałam zapolować z tą waderą na jakiegoś stukniętego potwora...brzmi super.Będę polować,a później zjem całego potwora!Aa...no twk,jeszcze ona będzie jeść.
-Ten potwur,to on duży jest?-Spytałam,gdy dogoniłam waderę.
-Pewnie.Jest o wiele większy od nas.-Powiedziała.Wydawała się czekać,aż się spietram.Ale ja się nie spietram.Uśmiechnęłam się głupawo,pomyślałam o tej górze...panie i panowie...MIĘCHA!!!Zawsze smakuje wybornie,nie ważne,czy to jeż,którego kolce wbijają się do gardła.
-To on.-Szepnęła i uśmiechnęła się morderczo.Rzeczywiście,coś dużego stało przed nami.Bez zastanowienia pobiegłyśmyvprzed siebie.Goniłyśmy go przez kilka sekund,po czym skoczyłyśmy na niego.To coś zawyło i przewróciło się na bok.I to już?To wszystko,na co go stać!?!W tej chwili przemienił się w ogromnego,obślizgłego cosia.Przewalił mnie,ale wadera ugryzła go i trzymała się.Jednak po pewnym czasie póściła i spadła na ziemię,ponieważ skapła się,że w ten sposób nic nie zdziała.Stwór ryknął tak,że moja sierść falowała.Zaczęło cuchnąć padliną.
(Shontaya?)

Od Shontay do Revenge

- Nie widzę tu nic śmiesznego oprócz ciebie - Powiedziała z obrzydzeniem wadera. Jak słodko myśli, że mnie tym zrazi? prychnęłam i skoczyłam na waderę. zaczęłyśmy się szarpać, jednak żadna z nas nie trafiła w siebie ani razu. Obie byłyśmy szybkie.
- Podobasz mi się - uśmiechnęłam się szyderczo
- Choć na przeklęte bagna, oczywiście jeśli się nie boisz. - zaśmiałam się ironicznie i pobiegłam w stronę bagien. Przebiegałam pod przewalonym drzewem gdy usłyszałam kroki. Ta sama wadera biegła za mną.
- A więc się nie boisz - zaśmiałam się. - a więc zapolujemy na potwora z bagien - zachichotałam i pobiegłam przed siebie. Szczerze dziwiło mnie że wadera jeszcze się nie odezwała. pewnie dla tego, że gy już otwierała pysk ja byłam już daleko. śmieszne.
( Revenge? )

czwartek, 12 marca 2015

Od Revenge do Shontay

Szłam właśnie  pośród łysych drzew.Wyglądały tak dziwnie- zamiast gałęzi,które zwykle szły z góry na dół,były cały czas u góry...Patrzyłam na moje łapy,które uderzały o kałuże i brudziły się od błota.Wszystko wydawało się inne,niż zwykle.Ziemia nie była chłodna,tylko ciepła.Mimo kałuż była sucha.
Nagle znalazłam się pod drzewem,przy którym zasnęłam.To był tylko sen!Nie lubie takich snów!Są nudne i bez sensu.Wstałam i poszłam leniwie do najbliższego strumyka.Napiłam się trochę.Pobiegłam przed siebie bez celu.Wszystko wydawało się takie nudne.Nic ciekawego.Żadnego cierpienia,krzyków,szmerów,nawet zapachu strachu lub kałuż krwi.Czegoś takiego dawno nie robiłam,ponieważ jestem w watasze i mam szanować jej członków.Wtedy usłyszałam czyiś śmiech.Był szyderczy i bliski.Coraz bliższy.Obróciłam się i zobaczyłam jakąś waderę.
-Nie widzę tu nic śmiesznego oprócz ciebie.-Powiedziałam z obrzydzeniem.Wilk tylko prychnął i w jednej chwili na mnie skoczył.

Od Kishana do Jasmin

- Dobra pobawiliśmy się, ale teraz już koniec - warknąłem i ugryzłem " szczura " w szyję i zrzuciłem z klifu. oczywiście nie był na tyle głupi i złapał się zbocza. Wyglądał na rozwścieczonego. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Żegnam - zaśmiałem się ironicznie i pokłoniłem waderze. Biegłem do jaskini. Nie zwracałem uwagi czy nieznajoma biegnie za mną. Z powrotem siedziałem na stole.
- Ciekawe kto to ta Ascanday.. - zamyśliłem się.
- Znowu ktoś tu jest! - Warknąłem zirytowany i spojrzałem w stronę gdzie usłyszałem kroki. - no szybciej, wyłaź - pomyślałem. Nie byłem teraz zbyt cierpliwy. Zeskoczyłem ze stołu i ruszyłem w stronę tego czegoś. Zatrzymałem się w połowie drogi. Zobaczyłem szarą waderę. - To jest ta Ascanday? - pomyślałem. Mimowolnie uśmiechnąłem się na myśl, jak łatwo byłoby się jej pozbyć. Niestety mój uśmieszek zaraz znikł gdy zobaczyłem, że zza niej wyłania się waderą, którą spotkałem wcześniej.
- Czego? -  Prychnąłem niezadowolony.
( Ascanday, Jasmin? )

wtorek, 10 marca 2015

Od Jasmin Cd Kishan

- Jakoś nie wygląda - powiedziałam ironicznie z szyderczym uśmieszkiem. Basior nie odpowiedział, ale wiem, że słowa cisnęły mu się na język. - Ja cię zwą ?
- Książkę piszesz ?
- Nie, ale chyba zacznę - powiedziałam - dość tych uprzejmości. Mów - rozkazałam.
- Phi...
- Okey, panie ,,Phi'' - zaczęłam - jesteś na terenie watahy Ascanday i nie życzyła by sobie..
-Dość ! - krzyknął przerywając mi - pójdziesz stąd czy nie ?
- Nie - odparłam spokojnie i usiadłam.
Śmierć - Wariant 20 - Stadium 5.png- Okey - powiedział cicho zeskakując ze stołu na którym siedział. Podszedł do mnie i zamachnął się.
- Assassin ! - krzyknęłam, a gadzina przybyła w try miga. Wiedząc o co mi chodzi złapał basiora mocno i nie puszczał.
- Co to za szczur ? - wykrzyknął wyrywając się.
- Nie szczur, a smok. Nazywa się Assassin. Powinieneś wiedzieć...
- Niby skąd ?
- Stąd - powiedziałam i pokazałam łapą na zęby jaszczura.
- Każ mu mnie puścić !
- Nie, bo co mi zrobisz ?
http://4.bp.blogspot.com/-H4tikXLFDsI/UR-I4RyFxDI/AAAAAAAABXk/jLD5GmQHiI4/s400/Magiczna-kraina-z-wodospadem_400x300%255B2%255D.jpg  Wilk próbował się wyrwać, ale Assassin posłusznie nie puszczał.
- Puszczaj !
- Okey. Chodź za mną - powiedziałam. Ass [ bo tak go nazywałam ] jeszcze go nie puścił. Doszliśmy nad pewien klif...- Ass... Teraz.
- Ooo... Nie ! - krzyknął i jednym ruchem wyślizgnął się z łap smoka...

< Kishan? A raczej panie ,,Phi'' >