Menu rozwijane dostarczyły profilki

sobota, 21 lutego 2015

Od Sawyer'a do Shontay

Za każdym razem, gdy tylko zamykałem oczy w celu chwilowego odpoczynku, czy poukładania sobie swoich chaotycznych myśli, widziałem... Lucy. Nie potrafiłem tego przezwyciężyć, przez co z każdą chwilą coraz bardziej wydawało mi się, iż ktoś wytatuował mi ją na wewnętrznej stronie powiek. Widok ten wcale nie był przyjemny, bowiem każde wspomnienie, czy pamiątka związana z jej osobą sprawiały, że czułem się niezwykle przygnębiony. Nie tylko przez wzgląd na to, że jej już nie ma i nigdy nie wróci, lecz również przez świadomość, iż kilkanaście minut przed jej śmiercią powiedziałem coś czego będę żałował do końca życia...
- Dotarliśmy! - wyrwał mnie głos z zamyślenia.
Zirytowany odwróciłem się w stronę wadery, jednak nim zdołałem jakkolwiek zareagować, zostałem brutalnie pchnięty do wnętrza ciemnej jaskini.
Przez chwilę stałem w bezruchu, dając ujście swym negatywnym emocją, poprzez potok przekleństw i obelg na temat nieznajomej wymruczanych pod nosem, po czym ze zrezygnowaniem usiadłem na chłodnym kawałku skały.
Z wręcz namacalnym niezadowoleniem rozejrzałem się wokół siebie. W jaskini panował półmrok, przez co z trudem dostrzegałem co poniektóre szczegóły. Była duża i zadbana, jednak mimo zalet jakie posiadała, raczej nie zdobyłbym się na mieszkanie w takim miejscu jak to...
Z lekkim grymasem na pysku zacząłem przyglądać się poczynaniom istoty, która mnie tu zawlokła. Wadera zbliżyła się do jednego z większych i dość niebezpiecznie wyglądających kamieni, po czym bez zbędnego wahania rozcięła sobie na nim łapę, by po chwili z ciemnoczerwonej cieczy stworzyć coś na kształt wilka. Najwidoczniej zadowolona ze swojego tworu uśmiechnęła się, a następnie nadała mu polecenie, którego niestety niedosłyszałem...
Dostrzegając, iż ją obserwuję zbliżyła się do mnie i usiadła obok.
- Więc po co tu jesteśmy? - warknąłem, głosem wręcz przesiąkniętym irytacją.
- Chce cię wyleczyć żeby dłużej móc się z tobą bawić. - wyszczerzyła zęby w szyderczym uśmiechu.
Bawić? Co ona sobie wyobraża?! Najpierw zastępuje mi drogę, taszczy ze sobą do jakiejś podejrzanej nory, a teraz oświadcza, że chce się ze mną bawić...? A może chodzi jej o coś całkowicie innego? Jak na przykład wejście w posiadanie czegoś, na czym mogłaby wyładowywać negatywne emocje, czy zaspokajać swe sadystyczne zachcianki...
No przepraszam bardzo, ale czy ja wyglądam na jakiegoś pieprzon**o masochistę?!
Nieznajoma założyła mi coś na szyję, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. Marszcząc brwi spojrzałem na przedmiot oplatający mój kark. I co zobaczyłem? Nie wiem! Nie mam bladego pojęcia, czym to do chole*y mogło być, jednak w pewnym sensie przypominało... obrożę.
Powoli przetrawiając minione wydarzenia, posłałem waderze piorunujące spojrzenie. Z każdą chwilą coraz bardziej nachodziła mnie ochota wygarnięcia jej, co o tym wszystkim sądzę, jednak nim zdołałem to uczynić, nieznajoma zatkała mi pysk łapą.
- Spokojnie kotku - zaśmiała się szyderczo. - To tylko żebyś nie myślał o czymś głupim jak opuszczenie tej jaskini.
Niepokój, niczym niewidzialna siła chwycił mnie w swe objęcia i zamknął w miażdżącym, żelaznym uścisku, jednocześnie wpajając do głowy pytania, na które zapewne nigdy nie otrzymam odpowiedzi. Szybko jednak ustąpił miejsca złości i nieodpartemu pragnieniu wyładowania na czymś swoich negatywnych emocji...
Starając się nad sobą zapanować, powoli zmierzyłem wzrokiem swego prześladowcę.
Zdecydowanie różniła się od wilków, które miałem zaszczyt spotkać do tej pory. Zarówno z wyglądu, jak i wyjątkowo irytującego charakteru... Muszę jednak przyznać, iż miała w sobie coś niezwykle... intrygującego?
Dość drobna, tajemnicza istota, niemalże emanująca rządzą krwi i brutalnością w nastawieniu do mej osoby. Ukazywała to w swej postawie, sposobie mówienia i... spojrzeniu. Nienaturalnie zielonym i niezwykle przeszywającym...
Uwagę jednak najbardziej przykuwało jej ciemne futro, miejscami wyglądające jak splamione sporą ilością rubinowej krwi.
- No i na co się tak gapisz? - syknęła.
- Czego ode mnie chcesz? - spytałem ignorując jej poprzednie pytanie.
- Już mówiłam. Chcę cię wyleczyć i trochę się z tobą pobawić. - odparła uśmiechając się uroczo.
Lekko zmarszczyłem brwi.
- Chyba nie do końca rozumiem... Ty chcesz się pobawić ze mną, czy może mną?
Nieznajoma zaśmiała się szyderczo, okrążając mnie i bacznie obserwując z każdej strony. Po raz pierwszy skojarzyła mi się z tajemniczą waderą nawiedzającą mnie w snach...
- Zapytam raz jeszcze... Jak masz na imię? - zaczęła.
Wątpię, by interesowało ją cokolwiek powiązanego z mą marną egzystencją, więc po jaką chole*ę zadaje pytania, na które raczej nie chce znać odpowiedzi?
- Nie interesuj się. - warknąłem.
- Wiesz, uprzejmość jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - uśmiechnęła się cynicznie. - Może zechciałbyś spróbować?
- Co będę z tego miał?
Wadera mrucząc coś pod nosem, zbliżyła się do stworzonej wcześniej istoty.
Z cichym westchnieniem spojrzałem w jej kierunku, po czym podniosłem się i kuśtykając ruszyłem w stronę wyjścia z jaskini.

<Shontaya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz